Podzielicie się wspomnieniami?
Wspomnienia... to prosze bardzo. Onie sa po 40-50 latach. Przepraszam sa za zardzewiala polszczyzne.
Bylem wtedy nastolatkiem, uwielbialem fantastyke naukowa. Opowiadania Fialkowskiego zawsze polykalem z duzym interesem. I teraz gdy mnie zapytaliscie, mi przyslo do glowy: dlaczego przez ostatnie 37 lat nigdy ne tknalem go tworow do przeczytania. Dlaczego? Od razu odrucilem pomysl ze tamta fantastyka ma byc za przestarzala. To tak. (Przypominam w jednem opowiadaniu czlowiek cotygodniowo ma chodzic gdzies zeby pobrac krystaly pameiciowe s nagraniami obzerwaccij. Teraz wiem 10 sposobow zeby nie robic to :-) Lecz nie tak. Porownalem z Lemem: jak wiece para zagorzalych krytykow Lema tez zarzucali mu ze cos tam u go w szchegolach nie tak jak byc szczegolnie ma. No to co?
Nastepnie mnie pryszlo do glowy ze Fialkowski to mistrz krotkiej fabuly, lecz mozna powiedziec ze wielu go powiastek maja charakter rozprawy matematycznej z elementami detektywistycznymi. Troche napiecja, a w koncu rozwiazanie lub wiekszy problem nie do rozwiazania na danym poziome wiedzy (no, wiece, twierdzenie Godla :-). I kiedy masz na mysli przeczytac to, po raz trzeci juz mowisz sobie : "a, to juz wiem!". Dokladnie jak z teoremem matematycznym: prezeczytales dowod pare razy i to wystarczy. Tak? Nie tak. Prawie to zamo jest prawda dla wiekszosci krotkich opowiadan, skupionych na jednym pomyslie.
I tutaj pryszlo mi do glowy bardzo trafne porownanie, znow z Lemem. Obaj pisarzy maja twor z bardzo ponobnymi poczatkiem i zakonczeniem fabuly (no i oczywiscie niejednakowe slowki pomedzy :-) Mam ma uwage "Terminus" Lema i "Jej glos" Fiala. Bez szczegolow: na poczatku slychac glosy tam gdzie nie moga byc ludzi, a w koncu - to dla tego ze ludzie tam kiedys zagineli (a scifi version of a haunted place; sorry, "code switching", "nawiedzany"). Lecz dla czego gdy przypominam Terminusa, to slysze glos "Mommmmssssennn..." i smutny dreszczyk mi pobiera , i wole wziac ksiazke i przeczytac, natychmiast gdy przypominam Jej glos "Tommy,... pomoz mi..", to moj pomysl: "Trudno... masz pecha, kobieto". Dla czego tak, nie mam wprawy krytyka literackiego ani psychologisty zeby wytlumaczyc roznice miedzy prawdziwym mistrzem i wykwalifikowanym robotnikiem.
I teraz mysle ze prawie dlatego jest zapomniany bez wzgledu na go talent i zdolnosci, zarowno w nauce tak i w literaturze. Wykonywal dobra robote na swoj czas. Przeczytalem tutaj (i dopisalem w en:wiki z tego co podpowiedziano tutaj:-) o ekranizacjach opowiadania "Biohazard" i przypominam ze tak, ten watek ma perspektywy i dsizejszy pisarz moze rozwinac go w trzy ksiazki z sekwelami i prekwelami. I problemy tam sa poruszane globalne: techniczne, psyzhologiczne, humanitarne, socjalne, itp. Ale cos pozostalo niedorobionego mimo tego ze wszystkie luzne konce sa napiete a liny preciete. W tamtych czasach dla naiwnego nastolatka tego wystarczalo, ale dla siwego dzadka to juz nie. :-)
Za duzo liter, nie? :-) (tl;dr)