Sądzę, chmuro, że jeśli Marksa odleninizować (przywołana Pinta była wszak kpiną z ręcznego popychania do przodu ewolucji społecznej, przedstawionego w formie przyspieszania w podobny sposób ewolucji biologicznej*), i odheglować (czyli oskrobać z mesjanizmu i przekonania, że dzieje w sposób konieczny dążą do doskonałości - bo czymże jest doskonałość?), to wszyscy (lub prawie wszyscy) jesteśmy marksistami, bo nikt nie zaprzeczy, że stosunki społeczne ulegają przekształceniom, i z czasem jest jednak (mimo zbrodni i innych parkosyzmów po drodze) raczej lepiej, niż gorzej, przynajmniej w sensie statystycznym, a mierzalnym (dostępność różnych dóbr, długość życia itp.), a rozwój bazy (czyli technologii) ma kluczowy wpływ na tę nadbudowę.
* Wybór takiej analogii zdaje się tym celniejszy, że dwu Karolom udało się uchwycić różne wycinki tego samego zjawiska.