Kawał znam... A wątkowi się nie dziw... Recenzenci tak na mnie podziałali... Po raz kolejny zetknąłem się z tezą o tym, że bohater "Obłoku..." to
porte-parole młodego Lema (sam miałem takie wrażenie rownież, ale przyznam, że nie ufam wrażeniom, wolę konkretne dane):
Usunięcie w cień wątków ideologicznych (zaprzątających głowy wielu czytelnikom) umożliwia zrozumienie, jak bardzo osobista – w warstwie emocjonalnej – mogła to być podróż dla samego autora. Nigdy więcej w swoich książkach Lem nie pozwoli sobie na tego typu intymność, młodzieńczą egzaltację oraz optymizm w stosunku do kondycji rodzaju ludzkiego i jego przyszłości. Zakładając, że całokształt twórczości pisarza przeważył ostatecznie szalę na stronę świeckiego humanizmu podszytego umiarkowaną mizantropią, „Obłok Magellana” jawi się tym bardziej jako wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju podróż, jaką odbył trzydziestokilkuletni Stanisław Lem. Uchwycił w niej przede wszystkim doświadczenie młodości (już z nieco nostalgicznej perspektywy) i przetworzył je przez pryzmat romantycznego eposu wyprawy międzyukładowej.
Nie odczułem już nigdy w jego książkach tak osobistego, emocjonalnego piętna, jakie wywarł na swoim bezimiennym alter ego. Czyż brak imienia głównego bohatera oraz sposób prowadzenia narracji nie wskazuje, że autor bardziej niż w późniejszych dziełach wprowadza nas w przestrzeń swoich osobistych doświadczeń oraz intymnych wyobrażeń? Wszyscy, którzy znają biografię Lema wiedzą, że przeszedł on przez studia medyczne, lecz z premedytacją ich nie ukończył – protagonista „Obłoku Magellana” kontynuuje jednak to zadanie idąc ostatecznie w ślady swojego ojca (warto zwrócić uwagę, że wątek relacji z ojcem jest również zastanawiająco mocno rozbudowany). Dlaczego jest to jedyna książka, którą zadedykował żonie? Czy była jego „Anną z Gwiazd”?
O innym wątku miłosnym też napomknęli:
Astronauta unika ludzi, a jeśli ma romans (Powrót z gwiazd ma mocno rozwinięty wątek damsko-męski) to zostaje wręcz wykorzystany jako ciekawostka.
W końcu jednak to miłość godzi go z nową rzeczywistością, ale jest to miłość niemoralna – główny bohater powieści uwodzi i odbiera żonę (czy też partnerkę) współlokatorowi wynajętej przez siebie willi. Co zastanawiające, niemoralność całej sytuacji nie jest w powieści uwypuklona, ale i tak sytuacja jest dramatyczna. Nasz bohater nawet próbuje targnąć się na swoje życie i do końca nie wie, czy wybranka jego serca godzi się na niego z powodu uczuć, czy obawy o życie jego samego i jej byłego partnera. Wątki miłosne rzadko występują w książkach Lema, jeśli jednak już są obecne (i potraktowane serio), jak ma to miejsce w Powrocie z gwiazd, nadają im głębi psychologicznej.
I jeszcze o "Solaris" było...
Uznałem więc, że warto rzecz przedyskutować...