Cóś koło półtora tysiąca razy Słońce okrążyło Ziemię (albo na odwrót) od pierwszej Lemoniady - i to czas wystarczający do podjęcia namyślonej decyzji: następnych Limoniad nie będzie. Przynajmniej za moją sprawą. Ja już tego nie tknę - chyba że coś się zmieni.
Po pierwsze - piąty rok tak samotnie zasuwać już mi się nie chce (jestem urodzonym leniem). Po drugie - czuję przykry dyskomfort wywołany brakiem JAKIEGOKOLWIEK logistyczno-duchowego wsparcia ze strony Wiadomej dla niesamowitych, wprost nieprawdopodobnych corocznych wysiłków, starań, zabiegów i - last but not least - wydatków ze strony Organizatorów, czyli Ogrodu Doświadczeń, z jego niezwykłym szefem panem doktorem Sworstem Rafałem na czele (istnym fanatykiem, jak na statecznego krakowskiego mieszczanina). O tych wytężonych pracach Państwo mają pojęcie blade, JA zaś wiem sporo, naocznie i nausznie, od środka.
Przy stałych wysokich nakładach, efekt z roku na rok jest coraz mizerniejszy. W tegorocznym Konkursie udział wzięło w sumie koło trzydziestu (?) osób z całej Polski, lecz na finał do Krakowa przyjechało uczestników bodaj pięcioro.
Trzeba rzec sobie prosto w oczy: to praktycznie nikogo nie obchodzi. Zwisa i powiewa.
Nie rozgoryczony, tylko zwyczajnie śpiący, powiem teraz: dobranoc :-)
Ale wrócę. I'll be back*...
vosbm
--------
*...powiedział Terminator Schwarzenegger w "Niezniszczalnych II", na co odrzekł mu Willis (Bruce): - Ty już lepiej nie wracaj...