Mistrz chyba też nie był tzw. pracownikiem naukowym ?
Miał wykształcenie medyczne i naukoznawcze.
OK.
Tam chyba nie gawędził tak dowcipnie, jak w tym z czego jest słynny ?
Przypuszczam że wykształcenie dało mu wiele ścisłości koniecznej do :
-słowotwórstwa, tworzenia fabuł, fraz które potem trafiają do potocznego obiegu, "wszystkoizmu", spekulacji pełnych wewnętrznego ładu, itd.
Literat - wizjoner raczej niż medyk terapeuta lub popularyzator nauki (to ostatnie owszem trochę w praktyce realizował).
Jak teraz chcesz stwierdzić, iż zbaczanie robota w jednym kierunku nie było efektem zbiegu okoliczności , a celowego oddziaływania, skoro nijak nie mozesz namierzyć postulowanego oddziaływania nośnika (są spektrometry, ale powszechnie akceptowanych jako sprzęt naukowy duchometrów - o ile wiem - nie ma)? Ponadto: skąd wiesz, że - przy założeniu jw. - oddziaływały akurat kurczaki, a nie np. życzliwy im eksperymentator, albo - gdyby wmieszać w to panpsychizm - ściana, która zapałała do robota jakimś ściennym, niezrozumiałym dla nas afektem ?
Owszem, ale tam wywołana (nie wiadomo czym) nieprzypadkowośc ruchów tychoskopu pojawiła się tylko przy części kurczaków. A skąd i jak mocne jest
oddziaływanie nośnika powodowane nieznanym
afektem ? To właśnie jest powód do niepokoju.
Właśnie - czy to "jest" czy tylko "bywa" ?
(Tzn. to że tylko przy części kurczaków tychoskop nie rysował przypadkowych, losowych linii na kartce).
W zasadzie powinny być rysowane tylko przypadkowo skierowane linie, gdybyśmy zawężali rozpatrywanie eksperymentu do czysto fizycznych praw przyrody.
(Przyroda nie jest czysto fizyczna, nie zachowuje się tak samo [według mnie])
Kot z psem się zaprzyjaźnią, itd.
[Przerwa na zluzowanie, tu za mocno się rozpraszam, kiedy zbyt mocno napieram w którymś temacie].
Sorry, swoją impulsywność muszę nieco osłabić i znikam zaraz na inne forum.
Nie mam tak zuchwałego ego aby tu na forum tak intensywnie forsowną śpiewkę snuć lub tkać
Muzyczka, słowo, film - to mnie od zawsze jakoś kręci.
PS.
Józef Duriasz z głosem (medytacyjnie uspokajającym i niepokojącym, czyli - niejednowymiarowym) mnie ostatnio zafascynował w filmiku "Marsjanie" (1967). Tak jak i kiedyś Henryk Pijanowski - kultowy komentator w różnych programach TV w latach 70.