Liv - muszę Ci powiedzieć, że z zainteresowaniem czytam co piszesz, ponieważ zasadniczo (jak mi się zdaje) nasze widzenie świata pokrywa się w znakomitej części. Tym niemniej pewne wydarzenia widzimy całkowicie przeciwstawnie
. Pobudza mnie to do zastanowienia (mówiąc żartem
) - który z nas jest głupszy
... Głównie, z powodu łatwego dostępu do materiału badawczego, nad sobą.
Podobnie.

Choć rzeczonego pytania jeszcze sobie nie zadaję. Mogę przejąć palemkę pierwszeństwa w onej rywalizacji.

Poważniej, chyba mamy różnie ustawione parametry typy np. przysłona, stąd różnie ulokowane ostrości i mgiełki. W tym decyduje bodaj sfera nieświadomości, wynikła z…..czegoś – inaczej oceniamy intencje różnych bohaterów. Coś, w co wgląd jest wysoce pośredni - intuicyjny. Przykładowo, wydaje mi się oczywistym, iż protest posłów miał zupełnie inne cele niż obrona wolności mediów. Że to, trzymając się Twego języka – sztafaż. Jakie są dalsze cele?
Tu pewnie też byśmy się różnili, więc nawet nie próbuję „strzelać”.
To nie jest kwestia głupi czy głupszy. O tym rozstrzygnie przyszłość. Albo będzie lepiej albo radykalnie gorzej. Poniekąd jak w dukatowym lodzie. To zadecyduje o racji tego czy innego. Dodatkowo, ta racja będzie co jakiś czas weryfikowana. Tak jak; przykładowo, z dzisiejszej perspektywy mamy optymalne granice państwa – także dzięki Stalinowi. A za jakiś czas mogą okazać się źródłem złego. Hm, skazani jesteśmy na wahadełko.
Czasem Ty będziesz głupszy, czasem ja.

Ta przyszłość nie musi być skutkowo-przyczynowa w formie czystej; widzę dużą rolę czynnika losowego (jak np. wyjście Wielkiej Brytanii z UE, zmieniło naszą pozycję w tej organizacji na gorszą – tak się wydaje dzisiaj, etc).
Zaś względem wglądu – nie mam tej pewności, którą czasem dostrzegam u Ciebie.

Natomiast w jednym pewność mam – gdyby w sejmie wcale nie było kamer oraz dziennikarzy – posłowie zachowywaliby się zupełnie, radykalnie inaczej. Co napisawszy widzę, że powtarzam myśl, bodaj niejakiego Tocquevillea (a może de Maistrea

), który uznał, iż nieszczęścia Francji zaczęły się w momencie, gdy zdecydowano się wpuścić publiczność (użył pewnie słowa motłoch) na obrady Zgromadzenia Narodowego.
Z wiekiem, jak widać, człowiek nie tylko pierniczeje…
