Najciekawsze jest, że oni wszyscy nie kryją faktu, że nie czytali owej książki i nie wiedzą, co tam jest napisane. Podobnie jak prof. Obirek.
Oskarżono o treści antysemickie, są cytaty, czyli coś tam czytano. Konkretnie chodzi o użycie zwrotu "mit holokaustu". Może coś jeszcze?
Tym niemniej zdumionym jak świat się zmienia. Pan Z. na tym zarobi.
A minęło raptem 20 lat od czasu, gdy pewien historyk popełnił podobną broszurkę, zapomniał postawić cudzysłów tam gdzie trza i na jedno tupnięcie redaktorów z GW od raz stracił pracę na uczelni, pracę w oświacie w ogóle.
Centralą walczącą z moją skromną osobą była od samego początku forpoczta „postępu” w Polsce – „Gazeta
Wyborcza”, która całą sprawę odpowiednio nagłośniła i w ciągu 24 godzin ze znanego w Opolu historyka stałem się banitą czy ściganym infamisem. W ciągu kilkunastu godzin zostałem zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego, a potem, po neostalinowskim wewnętrznym śledztwie, wyrzucony z pracy na Uniwersytecie Opolskim – mówił Ratajczak. Ostatecznie łaskawie pozwolono mu zostać nocnym stróżem, sąd go skazał za ten ewidentny brak cudzysłowu w skrypcie z paragrafu "kłamstwo oświęcimskie", ale litościwie nie ukarał.
Parę lat później Pan już nie żył, rozpił się z rozpaczy i zgnił we własnym samochodzie po 2-tygodniowym weń pobycie w roli zwłok, co dziwne, na publicznym parkingu. Śledztwo nie było zbyt gorliwe.
Że też Ziemkiewicz się nie boi?