To spróbujmy...ale muszę powiedzieć, że idzie mi jak po grudzie...może przez ten tunel?

Czwarta autora wysokonakładówka
Co ciekawe "Solaris" i "Niezwyciężony" - tylko 10 tysięcy na wstępie.
Przeczytałam rozdział pierwszy, który z powodzeniem mógłby nosić tytuł:
"Okazuje się, że dolecieć to nic - najtrudniej jest czasem wysiąść".Ziemia się wypuczała, materace były nadymane, a talerze aluminiowe...zapałki były w muzeum, a zapalniczki używano niefrasobliwie - po katastrofie statku odpalają żywy ogień (na którym tym razem rakieta nie stała...) co wydaje mi się dosyć lekkomyślne.
W każdem mamy sześcioosobową załogę - jak już zauważono -
no name: Koordynator, Inżynier, Fizyk, Chemik, Cybernetyk, Doktor.
Doktor ma zacięcie pisarskie - zapowiada, że opisze ich wyprawę po powrocie...alter ego?
Wszyscy szczęśliwie przeżyli rakietową katastrofę i krzątają się - a to coś zjedzą, a to wezmą tabletki na sen, a to pokopią...w tym męskim, zniszczonym małym świecie dziwi to zdanie:
Dotknął [Inżynier - Ol]
wyciągniętą ręką stopy Koordynatora i nie cofnął palców. Potrzebował tego dotknięcia.Jedyny cień ludzkich uczuć - strachu?
Niemniej tunel przekopany (a Górnika nie mieli na pokładzie;) i wychodzą odetchnąć świeżym powietrzem Edenu...
Ten pierwszy rozdział - mam wrażenie jakby Lem nie mógł się rozstać z Tichym i jego rakietą...