To będzie dzisiaj
O 20.00.
Całkiem ciekawie to wyszło Kochanowi. Może najciekawsze, co wpadło w uszy moje, w roku owym - lemowym.
Wpierw kilka wrażeń ogólnych, potem pospojlepruję w klimacie a`la
szturm białogwardzistów w śnieżnej zawiei na pałac zimowy. Lub jak kto woli z malewiczowska – białe litery na białym tle.
Dobra, stop autopromocji! Czyli #murem za... i @za murem.
Autorowi udało się naprawdę zgrabnie powiązać nitki lwowskie, literackie, filozoficzne i zawiązać w supełek w pewnym czerwcowym dniu 1976 roku. Do tego lekki otok feministyczny z domieszką śladu węglowego, ale naprawdę delikatny, nieprzeszkadzający. Ot, otoczek.
Owszem, były drobne wpadki..bodaj pomylono Balzaca ze Beylem w temacie lustrzanego cytatu; głos Talara był zbyt zgrzybiały jak na 55 latka, a wiem co piszę bo kiedyś byłem 55 letnim facetem, dobra - on akurat schorowany, ale niee...to głos 70, albo nawet 80-latka.
W sumie nieistotne, bo Talar pracuje nim naprawdę dobrze. Kobiecy..trochę za piskliwy jak dla mnie, ale niech tam...
Przechodząc do treści... by się zapoznać trzeba wykazać wolę i zaczernić tekst kursorem.
Odstręczam tych, co zechcą wysłuchać słuchowiska.
Do samotnie piszącego pisarza, w chwilowo opuszczonym domu na Klinach (czerwiec rodzina nad morzem) przybywa kobieta w Włoch. Upomina się o recenzję książki, którą jakoby Lem czytał i jej odesłał. Rzecz zaginęła a pisarz nie ma ochoty szukać, jest średnio miły... ale wjeżdżają na stół kremówki z Cracovii. Jako rewanż za marcepanowe...mniejsza.
Temat wizyty to rzecz jasna pretekst. Kobieta – Beatrycze chce by Lem dołączył recenzję jej nienapisanej książki do szykującego się kolejnego wydania „Próżni doskonałej”. Ale to kolejny pretekst... Pani ujawnia, że jest też trochę Maską, co w kontekście zakończenia...hmm.
Ogólnie zaś chodzi o inne, możliwe warianty życia pisarza, stąd Beatrycze/Maska zabiera go na wycieczkę Junakiem (?) w inne, mniej lub bardziej prawdopodobne, odnogi jego życia. Do tego trochę psychologizowania z mechanizmem wyparcia w roli uniwwyjwsza*
Na początek rok 1982 w którym Lem jest ciętym opozycjonistą i właśnie siedzi w areszcie za przemyt powielacza swym kanarkowym Mercem.
A przed aresztem protest mieszkańców pod hasłem „Uwolnić Lema!!!”.
Dalej jest jeszcze zabawniej... poznajemy kolejne dwa miejsca w czasoprzestrzeni; nazwę je ogólnie „zmysłowe” i „religijne”. Po tym wszystkim Lem ma dosyć i zapragnął wracać na Kliny, i tam finał. Oczywiście treść tu przedstawiona to pretekst do całkiem interesujących dialogów Lema z B.
Oj! - dobrze, że Barbary przy tym nie było
*Uniwersalny wyjaśniacz wszystkiego