Wspominałem w różnym kontekście, raz bardziej pozytywnie, raz mniej, brytyjskiego pisarza science fiction Alastaira Reynoldsa. Ostatnio miałem okazję odsluchać wywiad z nim, w którym twierdzi, że utwory wychodzą mu z przecięcia/nałożenia się dwóch pomysłów (z których jeden musi być typowo SF-owy):
https://www.youtube.com/watch?v=hdAPxr8TzkQReynolds jest, oczywiście, autorem znacznie mniejszego formatu, niż Mistrz, czytadłowego zasadniczo, jednak zastanawiam się czy w tej
teorii przecięcia, nie ma czegoś wartego odnotowania, i czy nie nada się ona również do omawiania dzieł Lema, przynajmniej niektórych, od "Solaris" począwszy. W końcu i tu mamy nałożenie dwu elementów, konkretnie opowieści naukowo-pierwszokontaktowej (która w zasadzie samodzielnym apokryfem mogłaby być) z lekko upiorną
love story. (Podobnie zresztą z "Pirxem" - Conrad + klasyczne wątki SF.)
ps. offtopiczny - We wstępnych młodzieńczych wspomnieniach A.R. odnajdzie kawałek siebie chyba większość z nas. Tak, wtedy takimi sprawami, i fikcyjnymi o nich opowieściami, się żyło.