Za przeproszeniem Mieczysława Prószyńskiego, zamieszczam fragment dzisiejszej z nim korespondencji:
Mało kto to wie, ale kontaktowałem się z Biniendą na samym początku jego kariery medialnej. Zrobiłem to w dobrej wierze. Wymieniliśmy się z nim mailami. Było to jesienią 2011 roku, tuż po tym, jak ukazała się nasza „czerwona książka”, trzecia w serii „Ostatni lot”, z analizą raportu KBWLLP. Było to kilka dni po tym, jak ogłosił w Nowym Dzienniku, że wszystkich dysponujących modelami zderzenia z brzozą zaprasza na jakąś konferencją poświeconą modelowaniu numerycznemu, bodajże w Kalifornii, której był jednym z organizatorów. Zgłosiłem swój referat, acz bez modelu numerycznego, bo go nie miałem. Tytuł był w rodzaju…
Właśnie odszukałem tę korespondencję. Otóż zgłosiłem referat po tytułem: "What gave up: Tu-154M wing or a birch trunk? Evidence from the April 10, 2010, crash site reported by skeptical astrophysicist" (by Mieczyslaw Proszynski). Do dzisiaj jestem bardzo dumny z tego tytułu.
Oczywiście napisałem mu wcześniej, w pierwszym mailu, że byłem w Smoleńsku i że jestem wydawcą trzech książek o katastrofie (i współautorem jednej z nich), a także wydawcą polskiej wersji "Scientific American”. Wszystko to w dobrej wierze, że jest poważnym człowiekiem, a został zmanipulowany przez Nasz Dziennik w tym, jak ów go cytował. Jednocześnie przesłałem mu linki do amazon.com, gdzie można było kupić dwie nasze pierwsze książki, te z grudnia 2010 roku, w druku na życzenie (po polsku). Niezależnie wysłałem mu wszystkie trzy kurierem, oczywiście na własny koszt.
Odpisał mi, że jest to konferencja poświęcona modelom matematycznym (a nie katastrofie smoleńskiej, co było ewidentną prawdą) i referat kogoś, kto nie będzie miał modelu, jest od czapy (z czym bym polemizował, szczególnie dzisiaj, wiedząc co było dalej). Wtedy stało się dla mnie jasne, że nie jest poważnym uczonym, i dałem spokój.
Z Jorgensenem na początku jego kariery medialnej też próbowałem się kilkukrotnie skontaktować. Nie odpowiedział na żaden mój mail. Dałem spokój.
Czy ktoś zechciałby zgrabnie przetłumaczyć tytuł referatu pana Prószyńskiego z międzynarodowego na ojczysty?
R.