Bez Lema-człowieka Lem nie miałby prawdopodobnie nic do powiedzenia.
W sensie - człowiek jest wypadkową swoich przeżyć.
Czy tylko przeżyć, dających się udokumentować doświadczeń? Czy Sokratesa da się zredukować do tego, że miał żonę-heterę (w nie-greckim owego wyrazu znaczeniu
) i lubił chłopców? Tj. czy w wypadku najwybitniejszych jednostek najistotniejsze nie jest to, co rozgrywa się w ich głowach, a w co wglądu (na etapie obecnych możliwości sprzętowych?) nie mamy, owa
teoretyczna wszechwiedza (do której znajomość biografii jakieś klucze daje, ale czy wszystkie? i czy jej znajomość nie budzi czasem - nie twierdzę, że akurat w Tobie - pokusy, by zaokrąglić mędrca w dół, protekcjonalnie sprowadzić go do pokoleniowych doświadczeń i ew.
frońdowskich analitycznych klisz; do przeciętności
* jednym słowem?)?
* Nawet tak swoistej jak los Przypadkiem ocalałego z Zagłady, i dojrzewającego intelektualnie w cieniu dwu zabójczych systemów (oraz pomniejszych okropieństw, którymi owocowały).
Pomimo - jej spojrzenie jest jednym z najciekawszych z ostatnich lat.
A, to nie ulega wątpliwości. Gdyby przyznawali Noble z lemologii powinna dawno dostać.
Ze zdziwieniem odnotowuję, że owa interpretacja podróży budziła i u mnie wątpliwości
U mnie też, choć siedziałem dotąd cicho
.