No cóż, jem od dawna, bo dzieci próbują tym wyprzeć u mnie kiełbasę (słabo im to idzie). Szczerze nic specjalnego, tzn. dobre, ale wole kiełbasę. Chmielu dzikiego ci u mnie dostatek. Teraz już za późno, jest już za żylasty. Z takich ciekawostek to każą też mi wpieprzać smażone pąki mlecza (wg mnie gorsze od chmielu, one twierdzą, że jeszcze lepsze) - na szczęście też już sezon minął no i jest jeszcze czosnek niedźwiedzi ale to już oklepane (choć ten akurat lubię). A, jeszcze żarliśmy płatki fiołków ale to trzeba mieć hektary żeby na obiad nazbierać, choć dobre na odchudzanie, bo pół dnia zbiera się fijołki na klęczkach a potem dostaje się garstkę papki koloru sraczkowato-buraczkowego (ze wskazaniem jednak na sraczkowaty) i chęć na żarcie odchodzi.