Istnieje hipoteza, że tak naprawdę kolebek było więcej niż jedna, ta afrykańska:
https://nt.interia.pl/technauka/news-ludzie-wywodza-sie-nie-tylko-z-afryki,nId,2465854
Nie sądzę - by w tej dziedzinie - wszystko raz i na zawsze zostało podane, oprawione w ramki i skończone. Pewnie nie jedno wykopalisko zmieni nasze podejście do "kolebek" - niemniej jest to chyba najlepiej - do tej pory - zweryfikowana opcja. Znaczy opcja afrykańska;)
No tak. Jak zresztą w dowolnej innej dziedzinie. Nie rozwijają się chyba zupełnie suche gałęzie drzewa wiedzy. Takie jak astrologia lub alchemia. A i to nie wiadomo.
W moim odczuciu pamięć genetyczna to jednak coś więcej. W skrajności: zachowania wyuczone w jednym pokoleniu miałyby zostać przekazane - nie przez naukę, przekaz zewnętrzny - a biologicznie. Zostać zakodowane.
Jasne. Chyba mówiliśmy o róznych rzeczach. Dla mnie zachowanie instynktowne i pamięć genetyczna – to prawie jedno i to samo. Przynajmniej są ze sobą ściśle związane. Np. plecenie pajęczyny przez pająka to zachowanie instynktowne, a jej kształt i wzór są zakodowane w genach.
Natomiast Ty najwyraźniej uważasz za pamięć genetyczną wyłącznie przekazywanie nabytej przez osobnika wiedzy lub doświadczenia. Cóż, kwestia definicji.
I jeśli rzecz w tym, to czytałam o metylacji DNA, która wpływa nie na kodowanie, a na ekspresję genów - co niektórzy podciągają pod dziedziczenie pamięci. Na przykład:
http://wyborcza.pl/napamiec/1,139301,17576895,Dziedziczenie_pamieci__czy_przekazujemy_dzieciom_i.html
Ciekawy artykuł, dziękuję, olka.
Cóż, nie wykluczono, że w mechanizmie przekazywania informacji genetycznej istnieje coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego. Czyli tak nieco po lamarckowsku – nie tylko genotyp wpływa na fenotyp, lecz w pewnych warunkach zachodzi proces odwrotny. To mogłoby wytłumaczyć znane fenomeny pamięci genetycznej – tak jak Ty ją rozumiesz. Choćby ten z myszami i zapachem wiśni.
Tym niemniej mam pewne wątpliwości co do interpretacji przeprowadzonego eksperymentu.
Już w pierwszym eksperymencie, który przeprowadzono tuż po tym, w którym myszy nauczyły się reagować lękiem na zapach kwiatu wiśni, okazało się, że przeżyty lęk wywołał zmiany w genach odpowiadających za odczuwanie strachu. - Ta zmiana polegała na wzmocnieniu działania genów kodujących białko, które potrafi rozpoznawać cząsteczkę zapachową użytą w tym badaniu...No niech i tak będzie, chociaż nie jestem pewien, że istnieje osobny gen (bądź geny) i osobne białko, odpowiedzialne za rozpoznawanie zapachu wiśni. Tym bardziej że, o ile wiem, mechanizm rozpoznawania zapachów jest dość skomplikowany i nie do końca zbadany. Istnieje grupa nielotnych, a jednak silnie pachnących substancji, np. piżmo. Niewiadomo, co w tym przypadku jest nosicielem zapachu, w każdym razie nie „cząsteczki”. Ale to dygresja, mniejsza.
Jak się okazało, w ich mózgach wykształciło się więcej receptorów zwanych M71, odbierających ten złowieszczy dla ich ojców zapach.Receptorów?..hm...no dobrze...
Ale co wspólnego ma ilość receptorów z odczuwaniem strachu? Jasne, że taki mysi osobnik potrafi lepiej uchwycić zapach wiśni pośród innych, ale dlaczego ten zapach ma się kojarzyć z lękiem?
Metylacja działa jak wyłącznik i wyłącznik: kiedy grupa metylowa jest przyłączona, gen zaczyna pracować inaczej, przechodzi w stan uśpienia, lub przeciwnie, zaczyna pracować pełną parą.
Metylacja DNA zachodzi w czasie życia jednego organizmu bardzo często pod wpływem różnych wydarzeń, jednak na ogół dzieje się tak, że podczas przekazywania genów kolejnym pokoleniom wszystkie grupy metylowe zostają usunięte, a genom jest "resetowany" do pierwotnej postaci. Jak jednak dowiódł dr Jamie Hackett z University of Cambridge, niektóre grupy metylowe są w stanie przetrwać proces resetowania i pozostać w genomie, a tym samym przedostać się do materiału genetycznego kolejnego pokolenia.Wycieszenie i ekspresja genów – to dobrze, ale nie zrozumiałem, jaki mechanizm doprowadza do metylacji, ekspresji i przetrwania grup -CH
3 w DNA właśnie tych, „odpowiadających za lęk”, a nie innych genów? Hm...moim zdaniem, doborem naturalnym tu nawet nie pachnie, wręcz przeciwnie, pachnie jakąś celowością...
Niemniej trzeba rozróżnić instynkt od działań wykonywanych instynktownie (ale wyuczonych) - takich robionych z automatu po wielokrotnych powtórzeniach, nawykowych.
Jak by to powiedzieć... Wydaje się, w mowie potocznej my czasem używamy słowa „instynktownie” w nieco niewłaściwym znaczeniu.
„On instynktownie uchylił się przed ciosem...” – tu mamy do czynienia z działaniem instynktownym (samozachowanie);
„On instynktownie złapał pistolet i strzelił do uciekającego...” – chodzi raczej o działaniu nawykowym
Nie miałam na myśli snu wiecznego.
Musicie Towarzyszu być czujni wobec wrogów narodu i ich marnych prowokacji! Nie wiadomo kiedy niewinne tłuczenie talerzy przejdzie w maskarę kijem...
Czujność to nasza broń!