Taaa...uhm...to co robi ta Halowa kamerka u Cię? Bo pamiętasz jak Hal wymiękł? Chociaż wszystko rozumiał:)
http://www.hark.com/clips/pxgfgqnpzn-stop-dave-im-afraid-full
Tylko nie mów, że to model popsuty - stop;)
Kamerka... GOLEMowej nie ma, to dałem pierwszą, ktora się kojarzy

. A HAL? Pomijając już fakt, że zdaniem mojem ACC tam skiksował, bo za łatwo założył człekopodobność umysłu maszyny, to cóż niby ma wynikać z tego jak się kto zachował w obliczu śmierci (nawet gdyby był to wstrętny nam wszystkim Sekuła z żebrowskim, przeszarżowanym, wydaniu), z tego co się robi w takim stanie każdy sąd by uniewinnił jako niepoczytalnego

(nazbyt mi też to pachnie obsesją
ars moriendi znaną z dawnych wieków, to czepiaanie się słówek u umierających). Inna sprawa, że w obliczu zagrożenia nie czas na analityczne dzielenie włosa na czworo, więc może takie chwilowe zdurnienie podszyte samozachowawczymi ciagotami wpisane było w program owego komputerowego "cyklopa" (czy raczej "Argusa", bo sporo miał tych kamerek) jak najbardziej celowo. Offtop jednak robimy...
(I znowu wygląda jak byśmy się prawie kłócili, a przecie złości do się nie mamy ni cienia...)
Z trzeciej...dlaczego ta historia ma być mniej sensowna od innych podróży? Czy można wyjść poza czas? Czy rodzinne historie Tichego - o których przypomniał liv - są sensowniejsze? To nie np. Niezwyciężony.
No niby... Tylko u Lema, nawet tam gdzie realizm cierpi, tam zwykle rzecz służy pokazaniu jakiegoś Sensu (co słusznie wskazywał ongiś
Hoko odciągając nas od technikaliów), a tego nie da się - IMVHO - czytać ani dosłownie, po clarke'owsku, ani jako bajeczki z filozoficznym morałem w stylu dickowym. Na zabawę czystą formą też za mało opowieść owa kunsztowna (choć, oczywiście, Patron nasz poniżej pewnego poziomu nie schodzi)... Albo coś do mnie nie dotarło, albo jest to ewenement w lemowym dorobku, bo utwór raczej na miarę Dukaja (który wielokroć bawił się w dyskutowanie z fantastycznymi konwencjami, bez sięgania poza ten autotematyzm - choćby w "Muchobójcy" czy
sławnym "Ruchu generała"), niż Mistrza, bo żadnego tu sensu nie widzę, poza tezą, że chronomocja trudniejszą jest, niźli się SF-literatom zwykle zdaje (co by tłumaczyło czemu nie widać z przyszłości turystów). Ale by stawiać takie tezy nie trzeba być Lemem...
Tzn. jak czytasz beletrystykę - to żadnych uczuć nie doświadczasz?
A to różnie... Ale od kiedy to na
subiektywnym doświadczeniu da się coś z sensem budować?

Skoro jednak więcej o mnie niż o S. L. gadamy czas chyba ruszyć w następną "Podróż..."... znaczy.... "(Ze) Wspomnien(ie...)"?