jeśli w ogóle ktokolwiek a zwłaszcza LA ma ochotę
Ochotę mam
Niestety nie zawsze mam czas
A zgodzisz się, że skoro reaktor był już "otwarty" to gdyby istniał gazowy uran, byłby on usunięty wybuchem poza reaktor. Najwyraźniej nic takiego nie nastąpiło, więc wygląda na to, że uran jednak nie przeszedł w fazę gazową. Wydjae mi się, że wybuch jądrowy ma to do siebie, że powstaje "kula ognia", której nie jest w stanie przeciwstawić się żaden materiał, wydaje mi się, że ta "kula ognia", czyli plazma byłaby większa niż objętość reaktora (z czego wynika, że nie stopiłby się, tylko wyparował). Temperatura w "kuli ognia" ma początkowo kilkadziesiąt-sto milionów stopni, nawet biorąc pod uwagę eksponencjalny wzrost jej objętości nadal są to miliony stopni w czasie sekund.
Zgadzam się, maźku, ale z pewnymi zastrzeżeniami
Owszem, o charakterystycznej dla typowego wybuchu bomby jądrowej „kuli ognia” nie ma mowy. Zarówno jak o temperaturze rzędu milionów stopni, fali uderzeniowej itd. Z bardzo prostej przyczyny – reaktor to nie bomba. Nie został zaprojektowany jako niszcząca broń, a nawet wręcz odwrotnie.
Najważniejsze, moim zdaniem, czynniki uniemożliwiające „klasyczną” eksplozję nuklearną to:
– niskie wzbogacenie uranu;
– duża objętość rdzenia;
– brak mocnej obudowy, zdolnej powstrzymać „ładunek” przed rozlatywaniem się przez drobny ułamek sekundy, może jedną milionową, aż znacząca część materiału ulegnie rozszczepieniu;
– obecność moderatora, czyli grafitu;
– niska prędkość utworzenia masy krytycznej, etc.
Tym niemniej, ze względu na rodzaj uwolnionej energii – niewątpliwie nuklearnej – wybuch czwartego reaktora elektrowni Czarnobyl należy uważać za atomowy. Choć i kiepski, wręcz nieudany z "militarnego" punktu widzenia, ale nuklearny.
Nasuwa się taka analogia: wybuch bomby zawierającej tonę lanego trotylu to dość spektakularne widowisko. Ta sama tona jako sterta rozsypanego proszku eksplodowałaby znacznie mniej efektownie. Prawdopodobnie eksplozji uległby mały procent wybuchówki, a reszta by się rozleciała, wyparowała albo wręcz spłonęła. Tym niemniej i tam i tu mamy do czynienia z chemicznym wybuchem TNT, czyżby nie?
A co do gazowej fazy uranu, dokładniej, jej braku w powietrzu, to primo pomiary o których piszesz, przeprowadzono dopiero za kilka dni po awarii, kiedy owa faza – aerozol drobniutkich cząstek paliwa, faktycznie dym – dawno została rozniesiona wiatrem.
A secundo, przypuszczam, że uran został pominięty w zlinkowanej przez Ciebie tabeli ze względu na jego stosownie niską promieniotwórczość i nieduże niebezpieczeństwo. Na to wskazuje obecność w tabeli neptunu i plutonu, tak samo jak uran,
refractory, trudno topliwych elementów. Przecież to ogniwa naturalnego łańcucha transmutacji: U-238 –> Np-239 –> Pu-239.
No i jak może być drugie i trzecie bez pierwszego? Skutek bez przyczyny?