Przyłączam się do opcji "pisarskiej". Moim zdaniem jeżeli bardzo szeroko potraktować słowo "filozof", to podciągnie się pod tą definicję każdego pisarza, który napisał coś głębszego niż kałuża. Przecież Dostojewski, Kafka czy Dick też stawiali pytania fundamentalne. Ale ponieważ ich odpowiedzi były albo żadne albo też z założenia niecałościowe, prawdziwe dla jednostek, nie tworzyli systemów, nie pretendowali do tego. Pisali powieści. Fabuła. Poszedł, zabił....
Filozofa (w sensie zawodu czy działalności, niekoniecznie czegoś płatnego, ale jednak opisującego mojego podstawowe życiowe zajęcie: jestem filozofem, podróżnikiem, hydraulikiem, złodziejem...) definiowałabym jako osobę, która zajmuje się tworzeniem CAŁOŚCIOWYCH systemów filozoficznych (i rozbijaniem w proch systemów kolegów
), dążącego do tego, żeby jego odpowiedzi na fundamentalne pytania były uniwersalne: dla ludzi jako zbioru wszystkich jednostek, dla wszystkich bytów takich czy owakich, dla wszystkich aktów językowych itp. Ponadto taki filozof powinien dążyć do opisania wycinka świata, którym się zajmuje, w kategoriach naukowych, dążąc do tego, by jego teoria była zgodna z doświadczeniem, prawdziwa zawsze i niefalsyfikowalna.
Zdaję sobie sprawę że, to co opisuję to "byt idealny" filozofa, a w rzeczywistości jest mnóstwo wyjątków i róznych "ale". Skoro jednak mamy już szufladkować, to przynajmniej powiedzmy, co powinno w tej szufladce być
I w tym sensie Lem nie był filozofem - nie budował jednego systemu, w każdej powieści dawał inne odpowiedzi na te pytania, mówił:
sed tamen esse potest totaliter aliter. Czasem mówił "oto jacy są ludzie, jaka jest nasza rasa", ale nie pretendował (jak filozof) do opisywania ich jako całości i nie pretendował do nadawania głoszonym prze niego w powieściach teoriom wymiaru naukowego. Jedynym wyjątkiem może być rzeczywiście
Filozofia przypadku oraz generalnie wizja świata jako chaosu przypadkowych a koniecznych zajść.... Jednak gros pracy to była jednak beletrystyka.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy łączą te dwa zajęcia. Weźcie jednak pod uwagę, że Kołakowski (
maźku ja tam lubię, ale ja dziwna zawsze byłam), Camus, Sartre czy Vian albo nawet Platon NAJPIERW mieli jakiś systemowy ogląd rzeczywistości, a potem pisali powieść czy dialogi, żeby przybliżyć swoje poglądy maluczkim...
Wracając do Lema - wiem, że był bardzo dumny i zadowolony, kiedy zaczęto klasyfikować go jako filozofa, ale był też zdziwiony