Póki nie zgodzimy się co do jakiejś definicji to raczej nie ruszymy z miejsca.
Nie mając definicji a mając przykład można rozmawiać o przykładzie (i to było pomysłem dla tego wątku ).
Aż przeczytałem pierwszy post. Moze wyspecyfikuj pytanie jeszcze raz. Bo rozumiem zamykasz ludzką inteligencję (a nawet 1000 takich inteligencji) w pudełeczku - o co pytasz? Czy oni tam w środku będą mogli rozwiązywać zadania? Czy o to, czy nadal są inteligencją? Czy też to, co zamykasz w tym pudełeczku, nie jest ludzką inteligencją? Wówczas czym jest? Inną inteligencją, nie-ludzką? Podaj definicję tej nie-ludzkiej inteligencji
.
Wszyscy się zgadzamy, że człowiek jest inteligentny. Co do szczura czy delfina zdania mogą już być podzielone. Wykazuje pewne cechy - ale raczej nie pogadasz o Petrarce czy BigBangu. O myszy można powiedzieć, że jest sprytna, i o człowieku, że jest sprytny, i o gąsiennicy podgryzającej ogonek liścia, żeby się zwinął w budkę - też można powiedzieć, że jest sprytna. Mozna słowo "spryt" zamienić na "inteligentna" ale nie należy tracić z oczu poziomu tego zjawiska.
Ja prywatnie uważam, że inteligencja to jest zdolność rozwiązywania problemów wychodzących poza posiadane doświadczenie - ale w oparciu o nie - i opierająca się na uświadomieniu sobie istoty problemu. Zdaję sobie sprawę, że teraz powinienem podefiniować problem, doświadczenie, uświadomienie i istotę (co najmniej). Krótko mówiąc po takim rozwiązaniu problemu, albo jeszcze nim ono nastąpi, inteligencja potrafi opowiedzieć "osochozi".
Wszystkie te "inne" rodzaje inteligencji (emocjonalna itp.) uważam za szkodliwe rozmydlanie problemu na skutek prądów filozoficznych po Wietnamie, nakazujących widzieć człowieka jako całość a nie skład części. Nie o to mi chodzi, że uważam, że jesteśmy składem części, jesteśmy całością, ale wrzucanie wszystkiego do jednego wora trąci modernistyczną nowomową psudonaukową w stylu pozytywnej energii.