A psychologizm przyczynowości wykazał Hume. Już dawno.
Po czym jego aprioryzm, przynajmniej w generalnym zarysie, wykazał Kant i Schopenhauer (ten ostatni z działania rozsądku przy percepcji).
Powiem wam tak. Weźcie nieskończoną ilość chwil czasowych/stanów i jakąkolwiek funkcję, choćby to odwzorowanie logistyczne, która jest w stanie je wszystkie przebiec. Funkcja jest deterministyczna, OK. Mimo to - wychodzą wszystkie możliwości. Tylko teraz pytanie, która jest wcześniej, która jest później? I, co ważniejsze, czym to się różni od chaosu?
(Jak widzicie, chaos całkiem dobrze może być produktem przyczynowości - ale i odwrotnie.)
Ja obstaję przy tym, że czas definiuje się następująco: "miara postępu przyczynowości, w rozumieniu fizyki klasycznej". To ostatnie biorę stąd, że zasadniczo odczuwanie czasu, następstwa, całe to "upływanie" bierze się z umysłu człowieka, który bądź co bądź jest wytworzony przyczynowo. Tylko dlatego można mówić "wcześniej" i "później" (argument Kanta); tutaj takie zjawiska jak pamięć, wygasanie impulsów nerwowych itd. Dzieje się to zasadniczo na poziomie biochemicznym i dość grzecznie, nie mieszałbym w to procesów kwantowych... takie wmieszanie kwantowości do wyjaśnienia chemii neuronów (które przecież mają dość proste zadanie) uważam za ideologię. A zatem strzałka czasu, tak jak odczuwana jest przez człowieka, jest określona przez fizykę klasyczną.
(Co przecież nie znaczy, że wszystko jest zsynchronizowane i nie ma teorii względności... bo zaraz mi zarzucą)
Wyobraźcie sobie, że cały wszechświat byłby wytworem takiej funkcji jak podałem powyżej, która "przebiega wszystko", w sposób obojętny względem czasu i przestrzeni. Wówczas wynik zasadniczo nie ma sensu, ale można sobie z niego wyczytać przyczynowość tak jak z chaosu, przyjmując jakąś optykę i definicję czasu.
Będę utrzymywał, że poniżej poziomu fizyki klasycznej, a więc na poziomie kwantowym, jest dość mało prawdopodobne, by działał determinizm. Nie ma zgoła takiej konieczności, by ludzkie syntetyczne pojęcie czasu doskonale pasowało do tego na dnie rzeczy; jest to moim zdaniem nawet skrajnie nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę liczbę innych możliwości. A zatem zgodziłbym się zasadniczo z indeterministami, ACZKOLWIEK... Powiedzcie mi, co to znaczy "jest zdeterminowane"? Daje się obliczyć? Na pewno człowiekowi się nie daje. "Daje się poznać z góry"? Jeśli się wszystko wie (a jak istota niezmienna miałaby nie wiedzieć wszystkiego i dopiero poznawać?), to i owszem. "Daje się opisać funkcją"? Jasne! Nawet najgłupszy chaos da się opisać funkcją, mianowicie taką, która w każdym punkcie jest zdefiniowana inaczej. "Daje się opisać funkcją (naszego) czasu"? I tutaj właśnie byłbym sceptyczny...