Hoko, o ile wiem w przyrodzie nie ma procesów odbywających się zgodnie z teorią Lamarcka. Jest bardzo silne parcie ze strony środowisk kreacjonistycznych, aby znaleźć dowody na to, że odpowiedź (mutacja) ma związek z wywołującym ją bodźcem, gdyż to pozwoliłoby uznać, że jest w komórce zapisany plan, jak ma się zmieniać w zależności od środowiska. Taka teoria bardzo by im pasowała gdyż ewolucja przestałaby być niewygodnym faktem, a stała się potwierdzeniem planu bożego. Sądzę, ze mało czemu poświęcają tyle uwagi co szperaniem za szczątkiem choćby takiej informacji, więc skoro o tym nie trąbią, to możemy być pewni, że czegoś takiego nie stwierdzono dotychczas.
Z drugiej strony w obrębie teorii ewolucji ZTCW dość poważnie roztrząsa się, czy powyższy mechanizm nie powinien się pojawić na skutek doboru naturalnego. Tak naprawdę częściowo to działa - można się zahartować, można chodzić na bosaka i mieć grubszą skórę na stopach, można wytrenować wstrzymanie oddechu na kilka minut itd. Organizmy żywe są plastyczne, ale sama budowa aparatu genetycznego wyklucza jego "nadpisywanie" za życia osobnika. Także czysto "logistycznie" (komórki jajowe samic są ukształtowane od razu itd.). Ale np. u jednokomórkowców byłoby znacznie prościej. To że go nie ma może świadczyć o tym, że jest zbędny jako mniej wydajny od stosowanych taktyk (wymiana fragmentów genomu, transport poziomy genów itd.). Po drugie warunkiem powstania życia była dokładność kopiowania genomu, więc na pewno była tu olbrzymia presja na jego stabilizację i zostało to utrwalone jako bardzo ważna cecha konserwatywna. Tak na szybko.
Co do łucznika to jeśli potraktujesz bodźce wewnętrzne (prostatę) tak samo jak zewnętrzne (napinanie łuku) oraz uwzględnisz działanie doboru naturalnego, który dość szybko wyłączy z gry tych, którzy będa mieli wrodzony przerost tegoż gruczołu - to raczej szeregi łuczników nie będą miały problemu z sikaniem ;-). Wydaje mi się, że patrzysz na to trochę jak na "transformersa" który hop-siup się poskłada w łodź motorową w razie czego. Tymczasem, żeby to w ogóle działało to generalnie dzieci muszą być prawie, niemalże identyczne z rodzicami. Tak jak w TE - zmiany muszą być traczej nieznaczne, gdyż najczęściej znaczne są zabójcze.
Jedyne znane mi podobieństwo jest takie, że niektóre organizmy w pewnych sytuacjach szybciej mutują, wykazując większą zmienność, co zapewnia szybsze powstanie osobnika najlepiej dostosowanego.