Krok czwarty i ostatni.
Nazywa się Charlie Daniels, z czasem Bandyta. To on śpiewa jesień czarną. Nagrał ten utwór w 1971 (album z datą wydania 1-01-72, kilka źródeł podaje rok nagrania pierwszych albumów - 1970. Potem kolejno wydawane ?).
A z nim taki klawiszowiec.
http://en.wikipedia.org/wiki/Joel_DiGregorioKtóryś z nich, tak podejrzewam, wystrugał onego mema (w kącie puli jest jeszcze najbardziej zapomniany Earl Grigsby).
The Charlie Daniels Band - Black Autumn.wmvPewności nie ma. Być może współpraca Charliego z Royem była wcześniejsza? Nie znam dokładnej daty tej sesji, choć raczej była później.
A może jeszcze inny ktoś?
Wtedy wszystko "totaliter aliter", jak lubił mawiać nasz patron.
Daniels zasłużony dla "takiej" muzyki. Miesiąc temu wydał koleją płytę...
To jak?
Jeszcze malutki krok w bok (też ostatni)?

Ale niedaleko, do ojca Mesjasza i jednego z jego dziwniejszych pomysłów.
Wersja Leonardowa kanonicznie statyczna, ale ta - też niezła. Inna, dynamiczna, zaśpiewana z soulowym zacięciem (Daniels) a nawet rockująca. Z tej samej sesji nagraniowej, co jesień czarna. A może i Mesjasz.
To niech będą niedaleko siebie.
Story of IsaacRoy covery lubił jak widać... i słychać.
Dziękuję za uwagę.
