Za twarzą Pigwy jakoś nie przepadałem
Po prawdzie też nie gustowałem, ale dostarczyła mi raz - acz mimo woli - szczerej, choć mało wyrafinowanej, rozrywki.
Otóż wybrałem się raz na bal (z udziałem ówczesnych prezydenta i marszałka sejmu bodaj), występami Pigwy właśnie uświetniany, i w hallu, przed salą balową, napatoczyłem się na znajomego, którego o różne rzeczy mogłem posądzać, lecz nie o formalizm, więc przywitałem go gromkim
"Cześć [tu niezbyt elegancka ksywa, którą zawdzięczał tyleż nazwisku, co otaczającym go podejrzeniom, które odtajnione akta IPN-u częściowo potwierdziły]!". Na co gentleman ów:
"i ja Cię też witam, Kolego" - słychać było wielkie litery -
"ale chciałem zwrócić uwagę, że znajdujemy się na imprezie o niejakiej renomie, i pewne formy tu obowiązują". Zbaraniałem, nie miałem bowiem pojęcia, że ten bohater rozmaitych plotek i skandalików panicznie boi się żony, przez co w jej obecności zachowuje się diametralnie odmiennie niż zwykle (a - co zrozumiałe - był na wspomnianym balu ze swoją ślubną).
Cóż... powiem tylko, że w istocie dał mi tamtej nocy przykład dobrych manier, bo gdy odwiózł żonę do domu, i wrócił bawić się dalej (były to
lube czasy przedsowowe, a nawet przedrywinowe, gdy nie obawiano się dziennikarzy, nagrań i policji, więc niech Was nie zdziwi ta samochodowa śródbalowa pętelka
), doszedł do tego etapu, że oświadczał się na kolanach mocno skonsternowanemu Opałce (choć teoretycznie - przynajmniej
n kieliszków wcześniej - wiedział, jak wszyscy, że to facet), zwąc go
"piękną Gienią" czy jakoś tak.
(To tak a propos
ludztwa . I modnych
dżenderów .)
Odkreślę to jednak grubą kreską
i dam coś letniego
: