@ S.R. 10:07:28 AM
Oczywiście wtedy zjawiają sie tłumy zaciekłych krytyków (interpretatorów, egzegetów), którzy wczepiają się eksperymentatorom w łydy (Lem?), nasamprzód odsądzając ich od czci, wiary i rozumu (perswazja szóstego stopnia dziś już, zdaje się, nie wchodzi w rachubę?), a dopiero potem rzeczowo wytykając ewentualne niedociągnięcia czy potknięcia metodologiczne. Po kolejnych korektach, powtarzalny eksperyment osiąga w końcu stan "naukowej ufności" i jako taki staje się częścią wiedzy - oczywiście silnie doskwierającą racjonalistom w przypadku wykrycia niewytłumaczalnej lecz niezbitej korelacji.
Zwracam uwagę na fakt nieistotności wnętrza wystandaryzowanej czarnej skrzynki z napisem "modlitwa" (dla polemicznego skrótu: nie zaglądamy do głów respondentów odpowiadających ankieterom w sondażach exit polls , a mimo to ich zbiorcze responsy różnią się o +/1 jeden procent od oficjalnych rezultatów elekcji).
Na mój rozum, eksperyment różdżkarski miał podobny, jeśli nie taki sam statystyczny kolor. Cała dotychczasowa ludzka wiedza wskazywała, że nie istnieje zależność między ciekiem wodnym a "czuciem" magika - a mimo to doświadczenie przeprowadzono bardzo starannie, lege artis, czasochłonnie i kosztownie. Dlaczego? Ja myślę, że dlatego, iż jedni Światli chcą mieć twardo i czarno na białym, drudzy zaś Światli chcą mieć marzenia :-)
Świadomość, że sto lat temu pewne dzisiejsze techniki-praktyki byłyby całkowicie niewytłumaczalne przy pomocy całej ówczesnej nauki, powinna uczyć nas pokory. Choć lepiej powiem tylko za siebie: mnie uczy.
Stanisław Remuszko