Wcale nie tak bardzo, a nawet jeśli to i tak niespecjalnie Cię to usprawiedliwia Q. Wybacz, ale Twoja nieustanna nadaktywność i notoryczne rozwadnianie dyskusji całkowicie dowolnymi skojarzeniami to bynajmniej nie to samo co zdrowa dawka humoru wpleciona w szkielet merytorycznej wymiany poglądów.
Nie mnie oceniać siebie samego, ale uważam, że w tamtym wypadku miałem prawo napisać co napisałem. Tym jednym zdaniem ironicznie zasygnalizowałem kwestię gatunkowych priorytetów, o której potem bardziej otwartym tekstem wspomnieli
maziek i
Evangelos.
Widzisz Q, nie każdy ma jak Ty czas, aby przegrzebywać się przez 20 stron postów. Zwłaszcza, że dyskusja, w znacznej mierze dzięki Tobie, megakonkretna bynajmniej nie była.
Nie rzekł bym nic w ten (ironiczny) deseń gdyby
Cetarian uprzednio nie zapewnił, że przeczytał w tym wątku
wszystko i to dokładnie.
A poza tym wydaje mi się, że powinieneś raczej cieszyć się z wypowiedzi Cetariana, bo zdają się one solidne, przemyślane, poparte wiedzą i na temat.
I pod tym względem oczywiście je doceniam rezerwując sobie prawo do polemizowania z nimi.
zwłaszcza, że część Twoich wypowiedzi jest naprawdę interesująca - żal tylko, że nieustannie otaczasz je bagienkiem próżnomowy.
Wybacz, lata w polityce spędzone na salonowych "dyskusyjkach" o niczym odciskają na człowieku piętno.
Wybacz i mam nadzieję, że potraktujesz to jak konstruktywną krytykę.
Oczywiście

. (I wybacz, że nie odpisałem na priv, ale mam nadzieję, ża nadrobię merytorycznością drugiej połowy wypowiedzi.
---------------------------------------------------------------------------------
Jasne, że nie poszukujemy pozasolarnych planet po to, żeby ktoś kiedyś mógł po nich stąpać. Moim zdaniem jest to jeden z ostatnich argumentów za rozglądaniem się po naszej galaktycznej okolicy. Jeśli w jakiejś nieogarnionej przyszłości będzie to możliwe (choć ja jestem przekonany, że nie dla kogokolwiek nas przypominającego) to świetnie. Niemniej na pierwszym planie są inne rzeczy.
Tylko widzisz, stary pragmatyk jestem. Wiesz czemu ludziska się od Nauki odwracają, wolą browca pić, fantasy czytać, na meczach się tłuc i robić różne inne mądre i głupie rzeczy, zamiast jak Mistrz marzył "Postępy fizyki" czytać?
Bo im się zdaje, że te odkrycia to abstrakcja, że ich to nie dotyczy.
Maziek kiedyś (bodajże w tym wątku) bawiąc się w
Advocatusa Diaboli, zapytał "a co mnie ludzkość obchodzi" czy jakoś tak. Dopóki ludzie nie będą widzieli w badaniach naukowych (w tym wypadku kosmicznych) realnego celu, choćby tak niskiego jak utarcie nosa Ruskim/Amerykańcom, sprawy tego typu będą obchodzić tylko takich geniuszy jak Lem (którzy umysłem sięgają daleko poza nasze opłotki), i takich zapaleńców jak my (z
Cetarianem włącznie), których to zwyczajnie kręci.
Dlatego paradoksalnie sądzę, że łatwiej znajdą się
dieńgi na bushowe wtykanie chorągiewek, na czy załogowe loty kosmiczne puszczane
live w TV 24 godziny na dobę jako coś na kształt kolejnego "Star Treka" czy wręcz Big Brothera, w którym przegrywający w głosowaniu wyleci za śluzę, niż na (nawet najcenniejsze od strony poznawczej) loty bezzałogowe (mimo, że będą tu wchodziły w grę większe kwoty). Po prostu będzie to bardziej zrozumiałe (i wymierne) dla masowej widowni od kilkumetrowej odysei Marsjańskiej Koparki
(TM), nawet jeśli w 90% poznawczo puste.
Jedyne czego brak (moim zdaniem) NASA to dobrych speców od PR. Program Kosmiczny naprawdę mógłby się sprzedać jako znakomity
reality show. Za które to widowisko amerykański podatnik zapłaciłby z rozkoszą (a dodatkowych funduszy dostarczyłyby komercyjne stacje bijące się stacje o prawo do transmisji, producenci - i nabywcy - gadgetów etc.). Lucas sprzedał za ciężkie miliony swoją barwną fikcję. Czemu podobnie nie sprzedać PRAWDY? (
Cetarian studiujesz głębiej budżet NASA, powiedz jak by to od strony księgowej wyglądało.)
Prostytucja wiedzy powiesz... Trudno... Już w Biblii ("Księga Rut" konkretnie) pisali, że z dwojga złego lepiej dać d*** niż z głodu umrzeć...

cdn (bo nie wszystko wlazło)