Myślę, że masa tej Tesli miała znikome znaczenie dla ceny, nawet rozpatrując cenę tego tylko startu a nie koszty rozwoju tego systemu (wtedy to miałaby praktycznie zerowe). A nawet cenę startu zakładając jakąś ustabilizowaną cenę handlową, kiedy ta rakieta będzie latać raz na miesiąc. Szczerze powiedziawszy nie wnikałem w warstwę naukową przedsięwzięcia, a nawet nie wiem, czy gdzieś to opublikowano, ale ta rakieta ma docelowo wynieść 60-parę ton ładunku użytecznego na niską orbitę ziemską, więc Tesla to jak pchła na słoniu. Był to poza otoczką medialną poważny test jej możliwości więc albo trzeba było wsadzić do niej jakąś lokomotywę - albo dać jej ekwiwalent w uzyskanej prędkości - i to chyba miało miejsce. Więc myślę, że pomijając cenę Tesli reszta kosztowała tyle samo (np. nie zaoszczędzili na paliwie

). W końcu wypchnęli to daleko poza orbitę Marsa, z nadzieją, że może za x lat nań spadnie. Co w zasadzie jest raczej nieodpowiedzialne ze względu na kontaminację.
Z drugiej strony to był w końcu pierwszy test i wszystko mogło tradycyjnie pójść źle, więc może nie chcieli pakować tam sztab żelaza, żeby na łeb komuś nie spadło. Nie wiem też, ile ta wersja ma wynosić na LEO, bo jest wersja tej rakiety bez odzyskiwalnych boosterów i I stopnia, która ma być heavy-heavy (zysk na tym paliwie, które trzeba prawie wynieść w kosmos, a potem ono wraca na ziemię w celu hamowania po drodze). Tylko nie wiem, czy ta heavy-heavy to właśnie te 60-parę ton, czy jeszcze więcej.