> A co do reszty to nie jestem taki pewien. Przeciez to "przydzielanie do s-f" to nie jest takie oficjalne, nie ma czegos takiego jak
> "katalog pisarzy"
"Był rozważany jako kandydat do Nagrody Nobla, jednak nigdy jej nie otrzymał. Jak w 1983 roku pisał krytyk Philadelphia Inquirer: Jeżeli [Lem] nie otrzyma Nagrody Nobla przed końcem wieku, to tylko dlatego, że ktoś powiedział komisji, iż jest on pisarzem science-fiction"
(Wikipedia)
> Uprzejmie prosze o przeniesienie tematu do dzialu "forum"
Myślę, że najlepiej mu (mojemu wątkowi) będzie w Hyde Parku. W sumie jest to kilka moich banalnych uwag, które najlepiej wygłaszać w takiej właśnie scenerii (Hyde Park - a ściślej Speakers' Corner, położony w pobliżu Marble Arch - jest miejscem służącym jako forum dla swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa, pod warunkiem nie obrażania królowej).
> Ostatnie zdanie to (niezbyt wyszukana) prowokacja?
> Nawet nie mam ochoty reagować zdenerwowaniem na tę bzdurę...
Tak. To prawda.
Jest to pewnego rodzaju prowokacja. W sumie uważam, że dobrze jest zachować dystans wobec podziałów: humaniści vs ścisłowcy.
W każdym razie humanista, który nie umie liczyć, a do tego nie zna podstaw fizyki (w tym Einsteina), jest mocno upośledzony. Humanista to z zasady człowiek wszechstronny, zainteresowany otaczającym go światem, w którego centrum znajduje się człowiek. Tak przynajmniej wyglądają pewne ramowe, dość archaiczne chyba założenia.
Jak zatem w Świecie wysoko wyspecjalizowanych fachowców, którzy swą wiedzą i umiejętnościami obejmują bardzo wąskie dziedziny nauki, czy techniki, można spełnić postulat humanisty i jego wszechstronności ? Tego się chyba nie da zrobić to jest raczej nie do udźwignięcia nawet dla przeciętnego geniusza.
Po prostu trzeba być Lemem!
Ludzie są mądrzy albo głupi, genialni lub przeciętni, itd. A podział na humanistów i ścisłowców można wrzucić do kosza, gdyż nie są do końca jasne kryteria takiego podziału a nadbudowywane "teorie" są mętne i trudne do udowodnienia. Wszystko sprowadza się mniej więcej do tego, że humanista to człowiek, który był słaby z matematyki, a ścisłowiec z polskiego (żartuję).
Jednak coś jest w tym - nazwijmy go umownie - doborze negatywnym. Krótko mówiąc jednemu nie chciało się liczyć słupków a drugiemu czytać lektur (żartuję). A lenistwo nie jest cechą umysłu, intelektu, stanowiącą o jego predyspozycjach w tej czy innej dziedzinie, ale raczej cechą charakteru.
Proszę te upośledzone wywody popełnione w gorączce potraktować z przymtużeniem oka, w kontekście głupiego żartu. Niemniej jednak by zrozumieć literaturę, trzeba ją czytać. A to raczej cecha (i przypadłość) tak zwanych humanistów. Można siebie zwolnić z obowiązku zagłębiania się w treści, którymi epatuje na przykład Dostojewski, całą swą uwagę koncentrując na problemach mechaniki kwantowej i podobnych. Jednak konsekwencją tego jest zawężenie pola percepcji, stanowiąc przeszkodę w pełniejszym zrozumieniu innych pisarzy (banalne). Stąd też łatwiej mi dostrzec zdolność do zrozumienia Lema u tzw. humanistów niż ścisłowców.
pozdrawiam