@ Stanisław RemuszkoNie uważalibyśmy za normalnego człowieka, który oczekiwałby czegokolwiek (w szczególności hołdów i czci) od mrówek - ze względu na zasadniczą różnicę (eufemizm...) dzielącą "umysł człowieka" od "umysłu mrówki" (cokolwiek to znaczy). Tymczasem "umysł Pana Boga" (cokolwiek to znaczy) od naszego umysłu dzieli z założenia odległość nieskończenie większa. Wynika stąd, moim zdaniem, że Panu Bogu "do głowy nie przyszło" oczekiwać od nas jakichkolwiek przejawów posłuszeństwa, oddania i miłości. Innymi słowy, nasze hołdy Panu Bogu wiszą znacznie bardziej, niż nam wisiałyby hołdy mrówek. Stąd moja agnostyczna teza: jaki jest Pan (jeśli jest) - nie wiem, ale nie wierzę, by od człowieka oczekiwał czci.
Gdybym wcześniej przeczytał tę Pańską wypowiedź, zacytowałbym w całości, bo właśnie o to mi chodziło.
Początkowo chciałem napisać o pchłach, ale miałem trudności z tym słowem w dopełniaczu liczby mnogiej, więc zamieniłem na mrówki
@ QAle serio... Nie wiemy ile wszechświatów jest, jakimi prawami się rządzą, ile w nich życia się rodzi, i czy to ziemskiego typu jest jedynym (lub najciekawszym) możliwym. Jednym słowem mam wrażenie, że rozumowanie stojące za w/w zasadą ma sens tylko przy przyjęciu - niedowiedzionego i pychą pachnącego - założenia o naszej ważności/wyjątkowości. O tym, że jesteśmy celem.
Zgoda, ale nawet bez względu na człowieka i zasadę antropiczną uważam, że świat jest skonstuowany po mistrzowsku. Gdyby, dajmy na to, jedna ze stałych, charakteryzujących oddziaływanie silne, choć trochę zmieniłaby swoją wartość, uniemożliwiłoby to dość subtelny cykl protonowo-protonowy Bethego, a zatem i istnienie gwiazd. Kosmos nie byłby już takim majestatycznym i pięknym widowiskiem, jak teraz. Byłby ciemny i nudny jak flaki z olejem. Skończone partactwo
Oczywiście można spekulować na temat istnienia mnóstwa takich pustynnych równoległych światów. Na temat tego, że nasz świat jest właśnie taki, jaki jest, bo w nim znajduje się obserwator. A w tych innych nie ma komu zadawać głupich pytań. Ale podobne hipotezy pozostają swoistą grą umysłu, niczym więcej. Są nie do sprawdzenia, chyba że w odległej przyszłości.
Poza tym, Drogi LA, czy ew. pośmiertne trwanie jako informacja - jeśli świadome - nie pachnie gorzkim losem Decantorowej, hę?
Nie wiem. Intuicja podpowiada, że Stwórca/Natura nie jest oprawcą, że nie ma złych intencji wobec swoich stworzeń. Nie pozwoli nieszczęśnikom spędzać wieczność w mękach. Skoro potrafi wynaleźć taką zawiłą rzecz jak kwantowa świadomość, prawdopodobnie potrafi również wymyślić jakiś środek na ślepotę, głuchotę, sparalizowanie, słowem, na brak wymiany informacji z otoczeniem. Co za środek? Nie pytaj. Gdybym wiedział, ho, ho
@ olkaA gdzie ja użyłam słowa „biblia” albo wspominałam o dziadku z brodą? Pisałam o Nadistocie – niedookreślonej żadną religią. Lub o „ewentualnej sile stwórczej”.
Może nie do końca zrozumiałem Twoje słowa. Miałem właśnie na myśli, że Nadistota nie może „żądać bezrefleksyjnego uwielbienia”, a dziadek z brodą, który żąda uwielbienia i wdzięcznośći, z określenia nie może być Nadistotą. Jakoś tak
Jeśli nie mamy prawa sądzić wg naszej miarki Stwórcę (jak go nazywasz, a wtedy bliżej do biblijnego dziadka;)
Znaczy, Twoim zdaniem, mamy prawo? Hm. A czy nie ma tu sprzeczności z następującym cytatem:
Wypada? Potrzebuje? To kategorie ludzkie. Nadistotę krępują jakieś konwenanse? Kosmiczne?
Ależ za przeproszeniem, wszystkie kategorie, którymi dysponujemy, są ludzkie. Cała nasza „miarka” - moralność, etyka - jest ludzka. Innej nie mamy. Wg mnie, skoro Nadistotę nie krępują ludzkie konwenanse i nie obowiązuje ludzka moralność, ergo nie możemy adekwatnie sądzić o niej
Może nie wielbienie, ale pokorne chylenie czoła i przyznanie, że za naszym światem stoi jakiś niepojęty zamysł, którego dobroci nie potrafimy przeniknąć naszym ludzkim móżdżkiem.
Nie widzę, co wspólnego ma owe przyznanie z chyleniem czoła.
Hmm... Skoro wszystko potrafimy przeniknąć naszym nadpotężnym ludzkim mózgiem, czemuż nikt do dziś nie podał wzoru do obliczenia ciągu liczb pierwszych? Czyżby sądzisz, że zamysł Kreatora (nie będę używał słowa „Stwórca”, skoro kojarzy się ono z biblijnym dziadkiem
) jest łatwiejszy do zrozumienia, niż owe zagadnienie z zakresu arytmetyki?
Pss...na marginesie: Ty patrzysz z punktu widzenia człowieka który ma do ocalenia coś pozacielesnego: intelekt, zdobytą wiedzę - ale co po zaklęciu w bezcielesne, kosmiczne prądy świadomości mas ludzkich, których całe myślenie związane jest z cielesnością (zjeść, modnie odziać, seks, kosmetyki itp.) ? Czym te świadomości miałyby się zajmować bez racji ich istnienia: ciała?
Zapędziłaś mnie w kozi róg
Nie wiem, olka. Sam często się nad tym zastanawiam. Może scenariusz jest taki jak w opowiadaniu Asimowa?
https://highexistence.com/the-last-answer-short-story/