No. Po dobroci to się w dzisiejszych czasach nic nie da załatwić...
Więc, jako się rzekło, najciekawsze dopiero przed nami. Ostatnio minęliśmy od niechcenia opowiadające maszyny, a w ostatniej kolejności o tym, jak to słowo stało się ciałem, a potem ciało słowem i jak nic z tego nie wynikło, oraz tego jakmutam autora Wszechnocnika, co mi się skojarzyło od razu z Naszym Wszechnocnikiem, ale mniejsza o to. A potem wszyscy poszli uczyć się ruskiego, ot masz babo placek.
Ale koniec dobrego (kija jeszcze nie wyrzuciłem).
Następna w kolejności jest Altruizyna. jedno z kilku opowiadań traktujących o ulepszaniu świata, i co z tego - niedobrego - wynika. Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali, bo jak nie, to nie wiem...
Nie ukrywam, że bardzo mi się to opowiadanie podoba, zwłaszcza zaś co niektóre wnioski - te wypowiedziane nie wprost. Mamy tam oto pokazaną społeczność w najwyższej fazie rozwoju (NFR), która sobie żyje z dnia na dzień pod swoim kwadratowym słońcem. Otóż na podstawie tamtejszego opisu z jednej strony, a z drugiej na podstawie znajomości własnych upodobań (leżenie, słuchanie muzyki, włóczenie się bez celu, czytanie dziwnych ksiązek, wyjadanie miodku ze słoika, tarmoszenie kota, czochranie się po plecach czym popadnie) doszedłem do wniosku, że ja również znajduję się w Najwyższej Fazie Rozwoju.
A Wy?