Z cyklu: "Czytelnicy pytają, dr Falcor odpowiada"

Moje pytanie - czy jest sens, żeby w ogóle istniała ludzkość, życie ?
Obawiam się, że trochę nas przeceniasz - za odpowiedź na to pytanie nobel byłby murowany

Na razie mogę odesłać do "Sensu życia według Mony Pythona"

A tak trochę poważniej - czy zadajesz sobie takie pytania gdy np. trzymasz pannę w ramionach? W takich chwilach odpowiedź jest oczywista

Czy śmierć jest czymś złym?
Zależy po której stronie karabinu stoisz

(Kolega widzę od razu z grubej lufy zaczyna, że się tak wyrażę.)
Jak i w poprzednim pytaniu - wszystko zależy od punktu widzenia, od naszego aktualnego samopoczucia itd. Nie wiem czy ktoś chciałby żyć wiecznie i z tej perspektywy śmierć powinna być czymś "niezłym". Z drugiej strony może i lepiej abyśmy nie wiedzieli, jak jest naprawdę, bo w przypadku gdyby było tam coś później (neutralnego lub dobrego), to mogła by się gwałtownie zwiększyć liczba samobójców, pragnących "zacząć od nowa".
Czy da się znaleźć jakiś racjonalny sens zasad moralnych ?
Te zasady to powstały chyba głównie z przesłanek racjonalnych. Gdyby nie one to mielibyśmy tu niezły burdel

Na nic takiej osobie wcześniejsze przeżycia, tak samo jak na nic zmarłemu jego życie.
A to już zależy czy wierzysz w to, czy jest coś takiego jak dusza. Dla tych którzy wierzą (np. dla mnie

eksmisja z ciała nie oznacza końca.
Jakby jednak na to nie patrzeć to nie wiem czemu "Carpe diem" miałoby być bez sensu? Wydaje mi się raczej, że im mniej się wierzy w coś poza życiem, tym bardziej hasło to jest aktualne.
Pozdrawiam
