DZIENNIKI GWIAZDOWE (THE STAR DIARIES)
"Podroz dwudziesta szosta i ostatnia"
"- Jak posiedzisz jakis czas, odechce ci sie sztuczek. Wiesz doskonale, ze nie jestes na zadnej Merce, tylko przed Komisja do, Badania Dzialalnosci Antyamerykanskiej w Stanach Ziednoczonych. Najpierw krytykujesz nasza polityke zagraniczna, a potem udajesz niewiniatko? Nie boj sie, juz ty mi zaspiewasz. Nie takich obwijalem wokol malego palca.
W tym momencle jakby mi luski spadly z oczu. Od spotkania pierwszej istoty nekalo mnie, ze w zaden sposob nie moge sobie. uswiadomic, co mi przypomina jezyk tubylcow. Teraz zaswitalo mi w glowie: alez oczywisicie, to byl znieksztalcony i wykoslawiony jezyk angielski. Padlem ofiara pomylki spowodowanej w duzej mierze roznicami wymowy: Merka - to byla America, Rasza - Russia, Czajna - China, Ejbom - A-Bomb i tak dalej.
Wlosy stanely mi deba; nigdy jeszcze nie znajdowalem sie w takiej opresji. Przeczuwalem, ze los moj bedzie oplakany, i nie mylilem sie; albowiem slowa te pisze w wiezieniu sledczym Nowego, Jorku, gdzie przebywam juz czwarty miesiac. Obawiam sie, ze podroz do Meopsery przyjdzie mi odlozyc na czas nieograniczony..."
Nie jestem pewien, czy sobie zartujeszze mnie czy tez nie. Na mnie UBIK P.K. Dicka i ROBOT Snerga wywarly o wiele wieksze wrazenie niz SOLARIS Lema. Ale to przeciez tylko kwestia indywidualnego gustu. A Podroz XXVI i ostania I. Tichego jest np. doskonala satyra na amerykanski imperializm. Ciekawe, ze Lem zakazal jej publikowania... Zajrzyj na ma witryne
http://mywebpage.netscape.com/ljkel2/lem01.html
a zobaczysz tam fragmenty tej arcypouczjacej podrozy!