Korzystając z wolnego przeczytałem Robota i niestety to się nie broni. Kawałki hard s-f, które kiedyś tak mnie brały wyglądają dziś dość nędznie głównie z powodu, że co nieco podszkoliwszy się w międzyczasie z fizyki na warstwę "science" patrzę zupełnie inaczej i raczej to fantasy a nie fizyka. Poza tym fabuła jest naiwna a warsztat słaby, parę razy Snerg ucieka się do przypadku niemal niemożliwego aby uratować ciągłość fabuły co jest dość nieporadne. A w ogóle wątki i wynikające z nich konkluzje są sprzeczne, nie wiem, czy tak miało być dla podniesienia tajemniczości, czy tak wyszło, ale wyszło słabo, bo w efekcie brak jest logiki i to na poziomie "ziemskim" (o ile tak można to w okolicznościach powieści nazwać) a nie "nadziemskim". Jedne sprawy są tłumaczone drobiazgowo a inne, zdawałoby się bardziej istotne, pominięte a wydaje się, że nie byłoby ich jak obronić. Tak, że tak.
Najciekawsze jest w tym to, że u zarania epoki pecetów pod strzechą i internetu przez telefon na międzymiastowej, na jakiejś grupie mailingowej lub dyskusyjnej, dyskutowałem z człowiekiem, który miał swoją teorię czasoprzestrzeni. Było to jak sądzę przed śmiercią Snerga i wczoraj wieczorem, po skończeniu książki, strzeliła mnie myśl nagła, że być może on ci to był sam osobiście... ze swoją "jednolitą teorią czasoprzestrzeni". Dyskusja daleko nie zaprowadziła, po pierwsze dlatego, że gość zasuwał wyższą matematyką a pisanie takich rzeczy powyżej +/-/= poprzez txt wymaga wzajemnego zrozumienia, którego z mojej strony nie było za wiele, a po drugie gość był wyjątkowo opryskliwy i niegrzeczny, żeby nie powiedzieć przemądrzały i chamski. Nie wiem, jaki, Snerg był człowiekiem w odbiorze osobistym, ale znam kilka przypadków, gdy osoba znana mi i całkiem miła w realu, anonimowo pod ksywką w internecie stawała się uosobieniem cech negatywnych osobowości.