Co do pomocy niedoraźnej oraz o szerokiej skali trzeba oczywiście rozmawiać, jak to mówią politycy, i nawet, zresztą, rozmawiają lecz kiedy i jakie skutki to przyniesie tego nie wie nikt.
Może jakiś nacisk oddolny też by tu pomógł ale znów jak go stworzyć skoro obywateli i własne sprawy mało obchodzą.
W każdym razie może warto by wyłożyć trochę grosza na rozpowszechnienie wiedzy o takiej formie pomocy indywidualnej o jakiej wspomniałem.
Tu są jeszcze olbrzymie rezerwy. Myślę, że wiele osób - potencjalnych darczyńców, nie wie nic o takiej możliwości. Nie chce im się za bardzo angażować ale gdyby ktoś do nich przyszedł z taką propozycją lub podał to w spocie reklamowym napływ chętnych byłby może znaczny, mówię tu nie tylko o Polsce, oczywiście.
Taka pomoc niesie też, rzec można, pewien naddatek pozytywnych skutków a to taki, że buduje pozytywne relacje indywidualne, (takie są najtrwalsze) jakieś zaufanie do białego człowieka, wiarę, że są w "wielkim świecie" ludzie, co nie tylko broń sprzedają ale mogą pomóc, że można komuś zaufać i to długofalowo. Wymienia się tu korespondencję i tych co pomagają nazywa przybranymi rodzicami by u nich podtrzymać poczucie odpowiedzialności, i by swej pomocy nagle nie przerwali.
Poprawka stąd mała, Makrofungel: taka pomoc jest owszem wycinkowa o relatywnie wąskim zakresie (być może można, jakem wspomniał, znacznie go zwiększyć) lecz jest właśnie przeciwieństwem doraźnej. Jest celowa, ukierunkowana i systematyczna.
Bo żeby pieniądze szły z budżetów państw ...jak do tego zmusić skoro i w Unii się zgodzić nie mogą. No i jak to zorganizować by szkód i korupcji nie przyniosło i nie było doraźne właśnie? Nie jest to niemożliwe ale trudne a pomoc jest potrzebna już.
Może Claude, któremu pomagam i nikt z jego obecnej i przyszłej rodziny nie będzie do nas strzelał, może złość i uraza, która w nim jest rozejdzie się po trochu. Chociaż... z ludźmi to nic nie wiadomo.