Odpowiadam "dzi", "fajna ta ekranizacja byla?"
Wtedy, kiedy to oglądałem, bardzo fajna, od początku do końca trzymała w napięciu, jakaś atmosfera zagrożenia, (nie czytaj: horror), czuło się zimno kosmosu i poczucie samotności głównego bohatera.
Zabrakło tego (w moim odczuciu) w wersji Tarkowskiego, kolorowy obraz, krajobrazy Ziemi, zwykły film, no ale zawsze się podoba pierwsza wersja, jaką się widziało.
Nie wiem, jak odebrałbym tę ekranizację dzisiaj. W latach '60 z przejęciem oglądałem "Świętego", dzisiaj nawet na to nie spojrzę (przepraszam za niestosowne porównanie).