Przy tym system drogowy kraju i systemy komunikacyjne miast, to są naturalne monopole, praktycznie nie da się tego sensownie sprywatyzować.
Odróżnij zarządzanie czymś od prywatyzacji. Czy ja twierdziłem, że należy sprywatyzować drogi? Znów jakoś tak wychodzi, że mówiłem coś, czego nie mówiłem. Od dawna drogi w Polsce są budowane "prywatnie" ponieważ nie istnieją państwowe przedsiębiorstwa budowy dróg (ewentualnie może zostały jakieś "skamieliny", ale nie mają one żadnego znaczenia w wolumenie budów).
Jak najbardziej odróżniam.
Twoim zdaniem właściciel prywatny jest (prawie) zawsze znakomicie racjonalny.
System drogowy kraju i systemy komunikacyjne miast, w dającej się przewidzieć przyszłości, na 99,9% pozostaną własnością odpowiednio państwa lub samorządów.
W związku z tym
budowy, rozbudowy, przebudowy i remonty będą zlecane w trybie przetargów. Jeżeli nie masz żadnych propozycji, jak te przetargi można by usprawnić, to pozostaje tylko jałowe narzekanie - które być może/zapewne ma dla ciebie taką zaletę, że trochę obniża ci ciśnienie i/lub poprawia nastrój, ale w kwestii przetargów niczego nie zmienia.
Przetargi były, są i będą.
Wykonawcy robót są prywatni, ale zlecenia otrzymują w trybie przetargów, które krytykujesz, nie proponując jednak żadnych usprawnień w procedurach.
Cet., czy naprawdę jesteś przekonany, że powinniśmy - jak straszni mieszczanie Tuwima, za przeproszeniem - widzieć wszystko oddzielnie (pomijając ew. rzeczy, które Ci akurat b. dobrze do tezy pasują, jak oczywiste wady Elona M. w innej tutejszej dyskusji
)?
Do Muska odniosłem się w wątku o Musku i jego opowieściach o kolonii.
Pomiędzy „widzeniem wszystkiego osobno”, a wrzucaniem wszystkiego do jednego kotła, istnieje całe spektrum możliwych sposobów organizowania dyskusji.
Jeden kocioł jest co najmniej równie zły, jak dzielenie problemów na zbyt małe obszary.
Moim zdaniem to super-oczywiste, ale, jeśli jest taka konieczność, wyjaśniam:
Substancje psychoaktywne to po prostu
towar, proszek, tabletka, ew. wkład do e-papierosa (gdyby marihuana była legalna, to byłoby lepiej, żeby ludzi wciągali ją bez smoły i pozostałych składników, będących efektem klasycznego palenia zielska).
Seks jest najbardziej osobistą/intymną relacją, jaka może zachodzić pomiędzy pełnoletnimi ludźmi.
Jeśli chcesz rozszerzyć obszar dyskusji o legalizacji narkotyków, to wręcz narzucającym się do analizy przypadkiem jest eksperyment, polegający na całkowitym zakazie obrotu substancją psychoaktywną, czyli
amerykańska prohibicja w latach 1920-1933.
https://en.wikipedia.org/wiki/Prohibition_in_the_United_StatesNa prohibicji wyrosły organizacje przestępcze, które potem (bez pośpiechu) zwalczano przez dekady, przez ca 50-60 lat.
Trzydzieści siedem lat zajęło uchwalenie RICO.
\https://en.wikipedia.org/wiki/Racketeer_Influenced_and_Corrupt_Organizations_Act
a potem jeszcze trzeba było zacząć ten akt stosować, przy czym, oczywiście, to nie jest magiczny środek, który powoduje, że mafia znika od samego pomachania egzemplarzem ustawy.
Dlaczego zorganizowana przestępczość dalej istnieje w USA, to temat na osobny duży wątek (w tej części, która
nie dotyczy handlu narkotykami, tylko innych obszarów).
*
Teza
maźka, że państwo jest aż tak niewydajne, że nie potrafiłoby zarabiać na dystrybucji towaru, którego hurtowa cena wynosi około dwa-cztery procent ceny detalicznej, jest … całkowicie nieuzasadniona (a w wersji „silnej” absurdalna).
No, tak sobie twierdzi i już. Kto mu zabroni.
To w zasadzie zamyka dyskusję.