W szczególności, skoro jesteś tak zaciętym przeciwnikiem przetargów, wyjaśnij, kto i w jakim trybie powinien, twoim zdaniem, podejmować decyzje w sprawie budowy dróg i mostów?
Oczywiście, tylko najpierw wskaż, gdzie oświadczyłem, że jestem przeciwnikiem przetargów.
Wniosek był napisany wyraźnie: państwo wszystko robi drożej.
Z kontekstu wynika, że w tym przypadku drożej, to źle, bo można by zrobić to samo – bez pogarszania jakości i taniej.
Stąd pytanie: jak?
Tak właśnie działa państwo. Wszystko co państwo robi, jest sowicie opłacone i horrendalnie przepłacone.
„
Wszystko” „
przepłacone” i to „
horrendalnie”.
Jeśli wszystko, to także drogi i mosty.
*
Kryminał możesz sobie przekartkować, albo wręcz przeczytać pierwszy rozdział, żeby się dowiedzieć, kto zginął, a potem od razu ostatni, żeby stwierdzić, kto zabił.
„
Czytanie ze zrozumieniem” jest jedyną sensowną opcja, jeśli się czyta
dokumenty (szeroko rozumiane, w tym instrukcje obsługi czy ulotki dołączane do leków)
Tym bardziej,
jeśli się czyta warunki przetargu.Polska jest w Unii dwudziesty drugi rok, od pierwszego maja 2004 roku.
Było mnóstwo czasu, żeby zrozumieć obowiązujące procedury.
Skoro w warunkach były monitory bez ramek, to oferty powinny być na monitory bez ramek.
Napisałeś, że kwota przetargu to było 15 milionów złotych.
Pytanie,
ile czasu oferenci przeznaczali na analizę dokumentacji?Tzn. czytanie ze zrozumieniem.
Niektórzy, w tym autor „
najlepszej oferty, ale z ramkami”, ewidentnie za mało.
Twierdzisz, że zły urzędnik dopisał „
bez ramek”.
Ale, jeśli dobrze rozumiem, ściana wizyjna bez ramek jest lepsza … bo nie ma ramek.
monitory miały być "bezramkowe" a ściana wizyjna "bezszwowa", bo tak sobie pomyślał urzędnik płodzący na nie SIWZ (spec. istotnych warunków zamówienia) - a nie mający większego pojęcia o potrzebach tego, który owego przedmiotu potrzebował.
To konkluzja chyba jest taka, że należy konsultować warunki z przyszłym użytkownikiem?
A Ty, serio, jak zepsują Ci się buty, to od tej chwili będziesz zwolennikiem chodzenia na bosaka? Dowolna rzecz, jaką zajmie się państwo, wychodzi drożej/gorzej, niż gdyby się tym zajął ktoś nieobudowany prawem zamówień publicznych i innymi tego rodzaju
Z tego co piszesz wynika, że to ty masz podejście typu, „
Ponieważ kiedyś chirurg zaszył w pacjencie chustę [albo jakiś sztuciec], to należy wyburzyć szpitale”.
Taki przypadek – zaszycia chusty – rzeczywiście wydarzył się w Polsce ca 20 la temu.
Od dawna o niczym takim nie czytałem, więc domyślam się, że
poprawiono procedurę.
Być może pielęgniarki-instrumentariuszki liczą wszystko, co powinno zostać na zewnątrz pacjenta, komisyjnie (albo przynajmniej robią to dwie osoby, bo komisja zaczyna się chyba od trzech).
Zapewen należałoby wprowadzić jakieś zmiany w warunkach, czy raczej sposobach rozstrzygania przetargów.
Pytanie: Jakie konkretnie?
Twoja teza była taka „
Przez głupie ramki nie wykorzystano 15 milionów złotych”
Ale czy to znaczy, że, twoim zdaniem, warunki przetargów należy odtąd dzielić na „
głupie” (do zignorowania?) i „
niegłupie” – do spełnienia?
To oczywiście byłby absurd.
Jeżeli ktoś nie potrafi przeczytać warunków przetargu ze zrozumieniem, to powinien sobie znaleźć jakąś łatwiejszą robotę.
Spotkałeś się może kiedyś z takim angielskim zwrotem „
Read the fine print”?
Przypuszczam, że raczej tak.
To zalecenie ma sens, nawet jeśli ktoś kupuje np. traktorek ogrodowy za kilka/kilkanaście tysięcy złotych, a co dopiero, jeśli ubiega się o kontrakt na piętnaście milionów złotych.
W szczególności, skoro jesteś tak zaciętym przeciwnikiem przetargów, wyjaśnij, kto i w jakim trybie powinien, twoim zdaniem, podejmować decyzje w sprawie budowy dróg i mostów?
Oczywiście, tylko najpierw wskaż, gdzie oświadczyłem, że jestem przeciwnikiem przetargów.
No, tu oświadczyłeś:
Wszystko co państwo robi, jest sowicie opłacone i horrendalnie przepłacone.
Bo przecież państwo („
samorząd, whatever”) prawie wszystko co robi, zleca/kupuje, organizując przetargi.
No, ale jeśli nie jesteś przeciwnikiem przetargów (wszystkich, wszędzie i zawsze), to
wyjaśnij, które są słuszne, a które nie, i dlaczego.
**
Jak już mówiłem, jestem leniwy. Więc, odnośnie do tematu wątku, powiem tylko, że na pewno państwo nie powinno dystrybuować narkotyków wśród obywateli w celach "rekreacyjnych" a następnie, prędzej czy później, funeralnych.
No, to wiemy od dawna, tylko argumentów brak.
Poza ogólnikami.
- pokaż mi, co w ogóle nasze państwo umie zrobić zgodnie ze wstępnymi założeniami jakie sobie samo postawiło i tego nie spieprzyć,
No, państwo bardzo dobrze sobie radzi z nadzorem farmaceutycznym. A skoro ogarnia kilka czy może nawet kilkanaście tysięcy preparatów, to tym bardziej poradziłoby sobie z legalnym obrotem kilkoma czy kilkunastoma substancjami psychoaktywnymi.
Artykuł z dnia wczorajszego:
https://www.theguardian.com/world/2025/sep/20/insane-journeys-inside-the-narco-subs-that-cross-oceans-carrying-hundreds-of-millions-of-pounds-of-cocaineO mini łodziach podwodnych (a ściślej pół-zanurzalnych „semi-submersibles”) (jeszcze załogowych)
ale przytaczam tylko fragment o cenach:
“A kilo of cocaine could be bought for $1,000-$2,000 (£740-£1,480) on Brazil’s border with Colombia, the world’s top cocaine producer. In Europe, where consumption is soaring, the same amount could be sold for about $60,000. A sub that successfully smuggled 5 or 6 tonnes of the drug to Europe could net its owners $200m-$250m.” Pisałem, w maju ubiegłego roku:
https://wyborcza.pl/7,75399,29061514,kolumbia-mysli-o-legalizacji-kokainy.html#S.embed_article-K.C-B.1-L.3.zw
Kolumbia myśli o legalizacji kokainy
24.10.2022, 11:59
Maciej Stasiński
„Kolumbia bije rekordy upraw koki i eksportu kokainy. Prezydent uważa, że jedynym wyjściem jest jej legalizacja.
Od dawna wiadomo, że globalna wojna z narkotykami rozpoczęta w latach 60. ubiegłego wieku, oliwiona miliardami dolarów wydawanymi przez budżety państw i wspierana przez ONZ, przyniosła tylko niebywały rozrost bandyckich gangów, bestialskiej przemocy i bajecznych fortun zbitych na produkcji i szmuglu. [bold mój – C.] Nigdzie nie widać tego lepiej niż w Kolumbii, największym producencie kokainy na świecie.
Według ostatnich danych ONZ Kolumbia właśnie pobiła rekord powierzchni upraw krzewów koki, z której wyrabia się kokainę, oraz kolejny rekord w produkcji i przemycie rafinowanego narkotyku do USA i Europy, gdzie się go przede wszystkim konsumuje.
Chodzi mi legalizację sprzedaży kokainy w sytuacji, gdyby była legalnie dostępna w hurcie po tysiąc, czy dwa tysiące dolarów za kilogram.
A, jak już kiedyś pisałem, szacuję, że hodowana w Polsce, w szklarniach, nie kosztowałaby więcej.
Więc państwo kupowałoby kokainę za jednego czy dwa dolary za gram i sprzedawało za 60 dolarów (ewentualnie za 55, albo za 50 dolarów).
Wyjaśnij zatem w jaki sposób, straszne państwo, które, twoim zdaniem, „
niczego nie potrafi nie spieprzyć”, wygenerowałoby jakieś gigantyczne koszty zbliżone do ceny detalicznej?
Zwracam uwagę, że kokaina nie występuje w dwóch postaciach, z ramką lub bez ramki.
Może być tylko czysta lub zanieczyszczona.
Szacowałem poprzednio, że Pfizer (przykładowy, albo jakaś inna big pharma) wziąłby za oczyszczenie, porcjowanie i pakowanie, nie więcej niż dolara za gram.
Czyli gotowy produkt kosztowałby dwa-trzy dolary za gram.
Do tego sieć dystrybucji.
Aptek w Polsce jest ponad jedenaście tysięcy.
https://www.termedia.pl/mz/Rynek-aptek-jest-restrykcyjny-i-przeregulowany,60509.html„2017 r. w Polsce funkcjonowało 13 607 aptek. Zgodnie z najnowszymi danymi w styczniu 2025 r. liczba aptek spadła do 11 360, co oznacza, że w trakcie ponad siedmiu lat w Polsce zniknęło ich aż 2247”
Punktów dystrybucji substancji psychoaktywnych mogłoby być mniej, może dwa-trzy tysiące. Podtrzymuję tezę, że koszty całego łańcucha dystrybucji nie przekraczałyby ośmiu dolarów za gram (a prawdopodobnie byłyby znacznie mniejsze).
Więc
zysk (nie przychód,
zysk) wynosiłby około 40-45 dolarów na sprzedanym gramie.
Czy masz jakieś argumenty przemawiające za tym, że zysk byłby znacząco niższy?
*
Twierdzisz, że wiele osób się uzależni od legalnych narkotyków i „
trzeba będzie im rozdawać towar za darmo”.
Ja jestem gotów rozmawiać o tym, co będzie dalej, ale ustalmy najpierw, jakie zyski przynosiłby państwu legalny handel narkotykami (i dlaczego to miałoby być mniej niż 40 dolarów na gramie).
Przy założeniu, że państwo miałoby na ten handel monopol.
Tzn. że kokaina byłaby albo produkowana w Polsce, w dobrze strzeżonych szklarniach, albo kupowana w Kolumbii, która się namyśliła i zalegalizowała produkcję.
Wydaje się przy tym logiczne i prawdopodobne, że gdyby Kolumbia się na to zdecydowała, to nie sprzedawałaby kokainy każdemu chętnemu, tylko właśnie wyłącznie państwowym monopolom, działającym w krajach, które zdecydowały się zalegalizować obrót kokainą.
Ale nawet gdyby sprzedawała każdemu, na zasadzie „
róbta, co chceta”, to w mojej ocenie zyski państwowego monopolu nie spadłyby znacząco.