- zaskoczył mnie nachalnym szyfrem ukrytym pośród wędlin, mięs i serów...chyba jakiś początkujący agent? O co może mu chodzić?
Gmach zamieniony w rzeźnię? (nr. 5). Kolejna eskalacja maskacji.
Ale MY wiemy... Zostawmy już te obrazy starości, które może prześladowały Lema...i wskoczmy do rozdziału VII
No dobra, skoro poganiasz...pominmy tajemnicę "hegara" i piętrową niemożność..., niee - to jeszcze zauważę.
Związek eNa z admiradierem jest zupełnie nieprawdopodobny. Podejście z zewnątrz do tego typu dyktatora, zupełnie niemożliwe. Tacy zawsze mają swoich "Wachowskich", którzy spotkaniowość reglamentują.
Niemożliwe było bezkarne podejście, jeszcze bardziej niemożliwe wejście z nim do jego pokoju. Jeszcze bardziej niemożliwe zostanie sam-na-sam. Jeszcze bardziej niemożliwe podawanie leków (choć tu element prawdopodobieństwa się wkradł
- ty... hę, hę... no, tego... tego... spróbuj... spróbuj najpierw..., bezkarne penetrowanie pokoju... jeszcze bardziej niemożliwe.. Możliwe? ...jeszcze bardziej niemożliwe opuszczenie, ot tak, pokoju ze śpiącym dyktatorem.
Tak-siak, ochrona z obstawą - "Do raportu!!!"
W sumie niczego ten rozdzialik nie wnosi...co sam NN celnie sumuje:
No taa...brnięcie w odlot.
Mnie zastanowiła płaczliwość bohatera. Gdzie mu do poważnej misji, kiedy on wypłakuje się i spowiada w rękaw przypadkowo spotkanych osób - od sekretarki po admiradiera.
Emo przy nim to Strażnik Teksasu.
Stąd to Erms chce wysłać go do Wydziału Lekarskiego?
- To był szyfr... - powtórzyłem uparcie i mam wrażenie, że udało mi się nawet uśmiechnąć. - Prawda? Wszystko, wszystko - szyfr!!W tej scenie eN bliski jest stanu innego bohatera filmowego, co to meldował -
to jest kura!!!Niczego...albo prawie niczego...Erms w sumie ożywia się tylko w jednym punkcie:
Ale to nic takiego [zgubienie instrukcji - Ol], o ile - zerknął na mnie bystro - nie opuszczał pan Gmachu. Nie opuszczal pan, co?
Czyli to nie obiekt zamknięty na głucho - skoro można z niego wyjść bez specjalnych zezwoleń...trzyma ich tam poczucie misji? obowiązku?strach?
Tak siak wiemy, że NN jest pozornie wolny i mógłby opuścić to absurdalne miejsce, w którym śpiew gra dziwną rolę;)
Nie wiem - czy to wiemy?
Motyw wyjścia pojawia się tutaj i jeszcze raz potem - ale czy to aby nie legenda?
Drugi powieściowy raz dotykający opuszczenia Gmachu sugeruje raczej rodzaj kolejnej próby. Nikt nie wie, co jest za "wyjściem".
Ale oczywiście niuanse życia codziennego wskazują, że Gmach "samotną wyspą" nie jest.
Zapewne wrócimy jeszcze do tego wątku.
Ale teraz, skacząc dalej...En po dwóch podejściach do Ermsa z nierozstrzygniętym dylematem - czy on też pracuje dla tych drugich? ...postanawia zlekceważyć polecenia i miast do Sekcji Zdawczej udaje się do pomieszczenia z brzytwą.
Tam... a właściwie niżej, spotyka... czemuś siódma podróż Tichego się przypomniała.