Następuje wyliczanka funkcji - coś jakby z gwary więziennej/łagrowej/obozowej..
Funkcji albo typów produkowanych przez Gmach, wedle jakiegoś schematu... agentów? ( w wariancie "żuk w mrowisku" czyli nieświadomy misji próbnik).
Mamy zatem cywków i mundurowców, wydawców, "z wyplówki", szyfrołazów, czyterdziechy ... nasz - to misyjniak.
Czyli jednak produkcja seryjna?
Jasne, że tak - tylko skojarzyło mi to do hierarchii obozowej/więziennej.
Każdy zamknięty ośrodek tworzy swoją drabinkę bytów.
Tłumacząc zabawę Gmachu, która raz uruchomiona trwa siłą inercji w rytm stołówkowych obiadków.
Taa...stołówka wydaje się tu polem neutralnym - człek najedzony łagodnieje?
Którego sensem działania, że sparafrazuję - jest gmaszenie. 
Agenci krążą po jego korytarzach jak te czerwone krwinki w żyłach i zastanawiają się - a po co?
Ba, z tego poziomu, tu Gödelem trącę...odpowiedzi nie będzie.
Sedno tego rozdziału: bezsensowne gmaszenie:)
Czemuś ważna brzytwa - dobro specjalnego znaczenia.
- Chawa - rzekł jakoś smętnie. - Napatrzyłeś się, co?
Chawa, hę?
Tu brzmi mi jak popularne przekleństwo 
Brzytwa ważna jako środek umożliwiający opuszczenie Gmachu?
Achawa...no właśnie - nie pasuje ni biblijny, ni kasinkowy klucz...taki awruk...
Bóg, fatum, przypadek...zatem równie dobrze może być Gmach? 
Ano...Gmach jako teatr, szpiedzy w życiowych rolach...
Więc jeśli nie próba, nie Misja, nie chaos, co mi pozostawało? Łazienka? Korytarze? Łażenie od drzwi do drzwi, od drzwi do drzwi...To pytania o sens życia - egzystować od stołówki do stołówki? czy szukać instrukcji do Misji - by żyć?
Gdzieś za rogiem czai się druga barokowa idee fix, że „życie to sen".
W czwartek byłam na śląskiej premierze nowego filmu Lecha Majewskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=ltko0MC-sHAChociaż z tego zwiastunowicza nic nie wynika...druga część filmu to poetyka snu, wyobraźni - bohater błąka się po Hotelu - szuka odpowiedzi, właściwego pokoju - trafia w same absurdy.
Gmach/Hotel można też zawęzić - nie są one całym światem - są światem zamkniętym w głowie narratora - jego wyobraźnią.
Majewski przed seansem trochę się uzewnętrznił - jedną z myśli było, że żyje/żyjemy w naszych wyobrażeniach/przewidywaniach - to one stanowią content.
Wracając do Lema...rozdział X (nomen omen X muza:)
Kiedy wszyscy są wariatami, nikt nie jest wariatem...W Corcoranie tylko wariat przeczuwa prawdę. Tutaj też?
Czy N postanowił zwariować?
Taa...pasuje do Stuhra w ciemności.
I do Tichego z "Kongresu..."...sala nr 6 z Czechowa...
No cóż, powiadają, że przez szaleństwo duch epoki gada...Szaleństwo Gmachu ma swoją nomenklaturę: łypanie przymusowe, drżączka wielowywiadowcza, folie en trois, obłęd samoprzesłuchiwania się, autokrypsja...cóż:
mniej uprzedzeń, więcej prostoty - mówi lekarz, który deprecjonuje wszystkie obawy eNa.
Zaskakująca jest czaszka na biurku lekarza...czaszka z kompletem zębów...ten lekarz to nie chirurg...w każdem eNa nie to zastanawia...ma inne problemy:
- Ciekawe, gdzie jest kręgosłup - pomyślałem...pomyślałam, że Lem w kolejnych "szkieletowych" zdaniach opisuje swoje rysunki:)
Natomiast myśl o człowieku, który "zachorował na szkielet, na swój własny szkielet" przypomina mi S. Plath - chyba w "Szklanym kloszu":
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4871746/szklany-klosznapisała o swoich doświadczeniach ze szpitala psychiatrycznego - rozbijała rękę o leżak by dotrzeć do szkieletu.
Jeszcze jedno: pan Majewski w przypisie nr 109 chce by rozległy opis czaszki był reminiscencją "nieukończonych studiów lekarskich Lema, jak i jego doświadczeń wojennych."
Ja tego jakoś tak nie widzę - studia kompletnie mi tutaj nie przychodzą do głowy...doświadczenia wojenne: może...albo ponownie Szekspir? Był z Otellową "pupką ubóstwianą", może jest z Hamletem? Akt V - scena z grabażami.
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/hamlet.htmlRozważania nad marnością żywota? ...
za to uśmiech - w nim nie czuło się wcale braku warg, żadnego braku w ogóle - zmuszał do zastanowienia.