Cytuję:
„Tak zatem co ważniejsze — ustroje czy kod? Argumenty na rzecz prymatu kodu brzmią ważko, albowiem ustrojów wzeszła i sczezła ćma nieprzeliczona, a kod jest jeden. Lecz znaczy to tylko, że ugrzązł już na dobre — na zawsze w regionie mikroukładowym, który go złożył, ustrojami zaś wynurza się stamtąd periodycznie i daremnie zarazem; właśnie ta daremność, co łatwo pojąć, to, że wzejścia ustrojów są «w zarodku napiętnowane zgonem, stanowi siłę napędową procesu, ponieważ gdyby którakolwiek generacja ustrojów — dajmy na to, od razu pierwsza, więc praameby — pozyskała umiejętność idealnej repetycji kodu, toby zarazem Ewolucja ustała, i jedynymi panami planety byłyby właśnie owe ameby, w niezawodnie precyzyjny sposób przekazujące kodowy przekaz aż po zgaśniecie Słońca; i nie mówiłbym wtedy do was, a wy byście nie słuchali mnie w tym gmachu, lecz rozpościerałyby się tu sawanna i wiatr”.
(O człowieku trojako, w: Wykład inauguracyjny Golema).
Urzeczony patosem własnych słów Golem zapomniał chyba o autoredakcji: wszak jeśliby ewolucja stanęła na etapie „praameby”, nie byłoby żadnej „sawanny”, która składa się organizmów o wiele bardziej rozwiniętych niż „praameba”?