Wydaje mi się, że całkowicie nieuprawnione jest mieszanie do tej zagadki kwestii, czy i ile sklep zarabia bądź traci na transakcji z powodu, że stara się sprzedać drożej niż kupił (ale czasem mu nie wychodzi). Idąc tym tropem to może złodziej wyświadczył wielką przysługę i co prawda nabył za kradzione, ale towar, którego przechowywanie już dawno przekroczyło jego cenę? Wydaje mi się, że to nie ma nic do rzeczy, ile zarabia/traci sklep na towarze, zwłaszcza, że gdyby miało to mieć znaczenie, to takie dane znalazłyby się w treści zagadki. Uważam, że w tym wypadku zakłada się po prostu 100% równowartość towaru i gotówki bez dochodzenia, za ile go kupił sklep i czy akurat nie było wielkiej promocji. W chwili zakupu ma taką wartość jak na metce z ceną. A jaka jest matematyczna wypadkowa tych dwóch zdarzeń? Ano taka, że w kasie brakuje 100 zł. Jeżeli złodzieja nie złapano, to przecież w ogóle sklep nie wie, czy to ta sama osoba wydała tę stówę u nich, czy może poszła z nią do konkurencji. Jaka więc może być różnica w równaniach ułożonych na te dwie sytuacje? Ano taka (gdzie X suma towaru i gotówki w sklepie a M - manko):
M=X-100 (złodziej poszedł do innego sklepu ze skradzionymi pieniędzmi)
M=X-100 + 100 - 70 - 30 = X-100 (złodziej wydał pieniądze na miejscu, otrzymując towar za 70 i 30 dolców reszty)