Dzięki uprzejmości lemologa - również przeczytałam ów list i muszę powiedzieć, że przejawia on cechy stylu Lema. Słowem: dałabym się złapać.
To w końcu list - nie esej - stąd może zawierać przekonania autora bez pogłębionej analizy.
Co do podkreślania ludzkiej autonomii (dodajmy: na polu sztuki, kultury - nie jako takiej) i ewentualnej matematyzacji sztuki...sądzę, że te tezy są wzięte wprost z Dialogów (wszystkie wątpliwości Hylasa, także te w związku z lekturą Dostojewskiego) i z esejów: "Niebezpieczne związki" i (poniekąd) "Tzvetana Todorova fantastyczna teoria literatury" - zamieszczonych w "Moim poglądzie na literaturę".
Żeby podeprzeć jednym cytatem:
Mam nadzieję, że przez przybliżenie, przez obrazowanie, więc sposobami sztuki raczej aniżeli nauki (ale cel, tym razem przynajmniej, uświęcał środki), doprowadziłem czytlenika do zrozumienia, że teoria informacji, ten kolos naukowy, staje się, gdy ją wprowadzić w państwo sztuki, bardziej bezradna i zdolna pleść nonsensy naiwniejsze od trzyletniego dziecka. I to nawet wprowadzona w tę nierówno podzieloną dziedzinę (bo więcej w niej piekła klęsk niż nieba osiągnięć), w pełni swego matematycznego rynsztunku, z którego ogałacają ją zwykle wierszoznawcy.
(...)
Tak zatem eksperymentować warto. Ale ostrzegam przed pośpiesznym swataniem fizyki z poezją, bo ten niebezpieczny związek spłodzić może potworki, do których żadne z szanownych rodziców się nie przyzna.
Z zupełnych drobnostek: zdziwił Lem powołujący się na film...raczej na artykuł? na książkę?