Skoro tu już było o Dawkinsie i trzyletnim drukowanym wiadomym pierwszeństwie Mistrza, to dodam, co odkryłem wczoraj, kończąc lekturę "Apetytu na cuda" tegoż Anglika.
Otóż na stronach 238-240 w. w. książki Dawkins pisze DOKŁADNIE to samo, o czym opowiada Mistrz w "De impossibilitate...", może z tą różnicą, że odpowiednikiem panaLemowych mamutów jest u Dawkinsa kichający dinozaur (piszę to w przekonaniu, że czytelnik zna historię dra Kouski).
Ponieważ w naszym Kosmosie na ogół późniejsze nie bywa przyczyną wcześniejszego, zachodzi taka oto alternatywa co do pierwszej koincydencji: albo pan Dawkins (1976) zerżnął był od pana Lema (1973), albo myślał równolegle. Ponieważ po angielsku wyszło to dopiero w 1984, byłbym bardziej niż stanowczo za równoległością.
Gdy natomiast mówimy o przypadku drugim, to wchodzą w grę lata 1971 (polski) i 1979 (angielski) "Próżni" versus 2013 (Dawkinsowe "Cuda"). Teoretycznie zatem inspiracji wykluczyć nie można, lecz nic konkretnego (twardego, dowodliwego) rzec się nie da. Też obstawiam równoległość.
R.