Odnośnie efektu placebo, to przede wszystkim, żeby odniósł pożądany skutek, pacjent nie może wiedzieć, iż przyjmuje bubel. Jeżeli lekarz przepisze lek, który równie dobrze mógłby być czekoladką M&Ms, ale utwierdzi pacjenta w przekonaniu, że mu ona pomoże, to może - ale wcale nie musi - wywołać tzw efekt placebo.
Wspomnijmy jeszcze, że są takie przypadki, gdzie żadne mydlenie oczu nie zadziała. Oglądałem kilka miesięcy temu dokument na BBC o próbie leku na chorobę Parkinsona. Osobom, którym wlano do czaszki czystą wodę nie ustały drżenia ani nie zaobserwowano poprawy. Oczywiście osoby, które otrzymały wodę nie wiedziały, iż dostały placebo, ale równie dobrze mogły przypuszczać, że zaaplikowano im prawdziwy lek.
Co do kazirodztwa, to ubawiłem się setnie czytając posta Q, gdzie wymienia korzyści z tego typu związków.
Niestety, ja znam tylko przypadki, w których wystąpiły wady genetyczne, zarówno fizycznie, jak i psychiczne. Wszyscy na przykład wiemy o habsburskiej wardze i do czego doprowadziły pokolenia związków w obrębie rodzin królewskich, sięgając czasów faraonów.
Z bliższych nam czasów, to rodzice Krzysztofa Kononowicza byli blisko ze sobą spokrewnieni, co niestety przełożyło się lekkie upośledzenie byłego kandydata na urząd prezydenta miasta Białegostoku, jak i jego braci. Jeden umarł jeszcze jako dziecko, drugi był wyraźnie upośledzony, zmarł w szpitalu psychiatrycznym.