The Sun to taki odpowiednik Faktu mniej-wiecej.
Wiem, i w zwiażku z tym odczuwam dysonans - nie wiem czy cieszyć się, że brukowce zaczynaja interesować się tematyką naukową (a to oznacza i masowa publiczność zaczyna tych tematów chcieć), czy zniesmaczać faktem w jaki sposób ta tematyka jest podawana?
Z jednej strony cieszę się, że szerokie masy ludzi zaczyna interesować to co np. mnie interesowało od dawna, ale z drugiej widzę, że słowa takie jak "Mars", "NASA", "życie pozaziemskie" zaczynają (co słusznie wychwycił
Miesław) funkcjonować na rynku prasowym na równych prawach z takimi hasełkami jak "UFO", "zielone ludziki" etc. (A przy tym traktowane są też trochę jak zaklęcia, czy słowa-wytrychy.) Zaś pierwsza ciąża powstała w wyniku klonowania będzie zapewne konkurowała na rynku prasowych sensacji z ciążami rozmaitych "gwiazdek".
Zresztą... Prasa to pół biedy - szmatławców można po prostu nie kupować, ale co z internetem, w którym najpopularniejsze polskie serwisy prezentują "fakty" na poziomie "Faktu", i informacje, wymagajace kilkukrotnej weryfikacji? Wiem, że plotkowanie wywarło istotny wpływ na ewolucję człowieka jako gatunku (tak przynajmniej twierdzi Robin Dunbar), ale czy przez tyle stuleci poziom tych plotek nie mógł ulec zmianie na plus?
Chociaż... ewolucja działa powoli, może jeszcze wszystko przed nami?
EDIT:
A z tego szmatławego newsa paradoksalny pozytek był - pewnie sporo spragnionych senzacyi ludzisków zajrzało o 19:00 tego czy owego czasu, na stronę NASA. Może części z nich się spodoba i zajrzą tam ponownie?