Postanowiłem dorzucić jeszcze parę słów odnośnie prób z bronią atomową (chodzi mi głównie lata 45-55).
Otóż ofiar podczas takich prób było zdecydowanie mniej, gdyż większość testów przeprowadzano na zupełnym odludziu (głównie z uwagi na tajemnicę wojskową).
Jeżeli chodzi o Rosję to ciężko powiedzieć coś konkretnego, gdyż dane odnośnie śmiertelności ich żołnierzy są dość zdawkowe (wiadomo jednak, że często byli bardzo blisko wybuchów i przypuszczam, że mocno odbiło się to na ich zdrowiu).
Można natomiast powiedzieć coś o USA. A na choroby popromienne umarło tam całkiem sporo żołnierzy (przyznaję jednak bez bicia, że nie pamiętam dokładnych danych). Podczas pierwszych prób albo nie doceniano znaczenia promieniowania, albo chciano sprawdzić jak to faktycznie wpływa na człowieka. Dość, że statki które cumowały wokół wyludnionych atoli, nie były wystarczająco daleko (zaledwie parę mil morskich), a przebywających na nich ludzi nikt nie informował o jakimkolwiek zagrożeniu.
Zdaje się także, że miejsca te do tej pory nie są zamieszkałe, więc nie można powiedzieć, iż to wszystko jest takie cacy, a promieniowanie spływa jak po kaczce i sobie znika. Tego typu twierdzenia wydają mi się taką samą propagandą jak i zrzucanie wszystkich nieszczęść na Czarnobyl (ale o tym już było, więc nie będę przedłużał).