Jak napisał kiedyś Gałczyński: "Przeczytałem i zastanawiam się".
A poważnie - czytam uważnie, fajna dyskusja, się wtrącę:
Pierwsze primo: myślę, że dobrze byłoby ustalić, czym jest religia - nawet przy założeniu, że nie ma Boga albo nie bierzemy go pod uwagę w dyskusji, bo chcemy rozważyć sprawę na poziomie czysto ludzkim. Sądzę, że na potrzeby tej rozmowy, za religię możemy uważać
zbiór reguł, którymi powinni kierować się wyznawcy tejże. To pozwoli oddzielić religię od ludzi i oddzielić założenia religijne od "błędów i wypaczeń" rozmaitych powstałych zwykle poprzez jakieś fanatyczne nadinterpretacje.
Dlatego ja osobiście uważam twierdzenia, że Chrześcijaństwo (Judaizm, Islam czy Buddyzm albo inny Shintoizm...) jest odpowiedzialne za zbrodnie chrześcijan (islamistów/buddystów) za czystą demagogię. Religia chrz. mówi "nie zabijaj". Kropka. Jeżeli ktoś zabija to łamie nakazy religii, nawet jeśli wypisze sobie na sztandarach "Gott mit uns".
W takich sytuacjach (jak np. obecna wojna Palestyna-Izrael, niezły przykład, bo obie strony konfliktu są mi równie obce) hasła religijne są tylko PRETEKSTEM a nie POWODEM.
Więc nieco,
Deck, przeginasz zarzucając chrześcijaństwu zabijanie. Oczywiście - chrześcijanie zabijali i zabijają, ale to dlatego, że co innego powinni robić w myśl swych zasad, co innego robią.
Uważam też za nietrafny argument przeciwko chrześcijanom czy nawet katolikom w polityce - "bo były wyprawy krzyżowe i zabiliście niewinnych ludzi". Były. Ale, choć przyznają się do nurtu historycznego, to nie byli obecni chrześcijanie... Spróbuj podstawić sobie pod ten argument nie chrześcijan, a Niemców: "nie będziemy rozmawiać z Niemcami, bo była II wojna i jeszcze napadli nas w 1309 i była rzeź Gdańska". Oburzyłbyś się na taki argument w polityce, prawda?
Drugie primo: we Francji jest rozdział kościoła od państwa, w polskiej konstytucji też jest (na marginesie -
III RP jest wpisana w treść konstytucji, jak Kaczki mówią o IV, to łamią ustawę zasadniczą, hyhyhy). We Francji rozdział ten jest przeprowadzony konsekwentniej i w większym stopniu. W stopniu, który mi na przykład odpowiada bardziej. Ale to nie znaczy, że we Francji politycy nie przyznają się do swoich przekonań (religijnych i, ogólnie, światopoglądowych). A poza tym - znowu mieszamy idee z ludzkim wykonaniem. Idea jest ta sama: wolność wyznania, sumienia itp. Wykonanie podważa te ustalenia, bo rzeczywiście cześć hierarchów kościoła, którzy mają taką możliwość, próbują wpływać na władze.
Ale nie dzieje się tak dlatego, że to są ludzie religijni, dzieje się tak dlatego, że są ludźmi i mają takie możliwości. We Francji na pewno ci czy inni też wywierają pozakulisowe naciski, których nie powinno być. Może to są producenci wina, a może potomkowie jakobinów, ale tak po prostu świat funkcjonuje.
Po trzecie primo:
dzi, jak możesz jednocześnie deklarować się jako: chrześcijanin, naturalista, wierzący w prawo silniejszego, agnostyk i kompletny relatywista??
Po czwarte primo: zgadzam się że jednak nauka jest jedynym obiektywnym sposobem opisu rzeczywistości. Nie mówię, że jedynym prawdziwym, ale na pewno jedynym, gdzie weryfikacja leży w mocy ludzkiej. Tylko nie jestem pewna, czy wyłącznie naukowy światopogląd nadaje się do regulowania spraw międzyludzkich. Nie jesteśmy istotami racjonalnymi, wszyscy kierujemy się różnymi racjami, mało obiektywnymi, jest też prawdą, że potrafimy w głowie utrzymać kilka sprzecznych wierzeń czy wizji świata (mi to uświadomił jakiś wywód Lema...), ale nie nazywałabym wierzących idiotami i ciemną masą. Jako całości.
Natomiast oczywiście istnieje spore grono wierzącej ciemnej masy. Tylko sądzę, że gdyby im zabrać religię, to nie rzuciliby się do nauki fizyki, a znaleźli sobie inną wiarę - jakąś prostą pseudonaukę. Ponieważ po prostu duża grupa ludzi jest zbyt ograniczona (a może zbyt leniwa?), by zgodzić się na złożoność świata i żąda prostych i jednoznacznych odpowiedzi. Jest też grupa żerujących na tym cwaniaków, część z nich pod płaszczykiem religii, ale to nie religia jako taka zmusza ich do cwaniakowania i to nie zasady religii temu winne.
I ostatnie primo:
maziek - jak najpierw przeczytałam twój post o lekarzu, co podwiązał tej kobiecie jajniki, to pomyślałam, że dobrze zrobił. Ja w ogóle uważam, że jak komuś np. 3 raz z rzędu sąd odbiera prawa rodzicielskie, bo zaniedbuje dzieci albo znęca się, to powinien przy okazji - ten sąd - wystawiać przymusowe skierowanie na sterylizację.
Ale potem tak sobie pomyślałam, że jednak ten lekarz nie miał prawa robić tego bez wiedzy tej babki. Powinien ją przekonać, bo to w końcu JEJ ciało. Pewnie nie miała by nic przeciwko.
I mam jeszcze sposób na rozwiązanie problemu głosowania w demokracji: przed wyborami powinny być dobrowolne testy czytania ze zrozumieniem (opracowane naukowo, obiektywne) - kto nie przeszedł albo kto nie raczył przyjść - ten albo nie rozumie, co czyta, więc jak może określić swój program wyborczy, albo olewa wybory - i nie ma praw wyborczych czynnych. W sumie - biernych lepiej też nie