To prawda, chwilami Staszek był nie do wytrzymania. Żył, jak chciał i jak potrafił, ale przecież, bez akcji Agory SA, sam płacił swoje rachunki.
Nie mogę jutro pójść do tej świątyni, a potem na pogrzeb Staszka. Kiedy jednak wrócę do Warszawy, 3, 4 a może 5 stycznia, pojadę do Jazgarzewa i poszukam świeżego grobu. Jeśli ktoś chce, żebym także w jego imieniu nabył bardzo czerwoną różę, niech da znać na priv.