W koncu jakias sensowna (byc moze ) forma ekologizmu. Zajmowanie sie prawdziwymi problemami ekologicznymi, a nie jakims narzedziem zastepczym w postaci CO2.
O, godne odnotowania. Inicjatywę proekologiczną (i uderzającą w - legalny czy nie, ale zawsze - biznes) chwalisz. Szkoda, że przy okazji
klimatyczną szpileczkę wtykając.
Ja sie nie brzytwy chwytam, tylko za brzytwe (moze byc Ochama) lapie, zeby Cie pohlastac
Z moim ulubionym narzędziem na mnie?
A masz wprawę w posługiwaniu się w nim? Bo to wiesz, sam się nim pociachać możesz...
Musisz sie wyraznie deklarowac, czy piszesz dla jaj, czy powaznie, czy co tam jeszcze, zebym wiedzial czy sie smiac z Toba, z Ciebie, czy Ci wspolczuc
Nie muszę i w tym zakresie Ci ułatwiać
. Zresztą nie ustaliliśmy jeszcze czy rzeczywistość jako taką da się traktować serio, a co dopiero tak jej drobny aspekt jak jedna internetowa dyskusja.
Ja np. w wiekszosci pisze z przymruzeniem oka.
No mam nadzieję, bo nie chciałbym w Twój, zakrystiana w świątyni Nauki, rozum zwątpić
.
Ale jesli na powaznie... to medycyna zna te objawy dosc dobrze. Nazywa sie to Derealizacja i Depersonalizacja i sa to po prostu zaburzenia psychiczne:
https://www.medonet.pl/zdrowie,derealizacja---przyczyny--objawy--leczenie,artykul,1729985.html
https://www.medonet.pl/zdrowie,depersonalizacja---przyczyny--objawy--depersonalizacja-w-nerwicy--leczenie--rokowania,artykul,1729981.html
Zaraz, zaraz... Na podstawie tego, że komuś olśnienie psychotyczne daje pewność istnienia Boga, albo komu się roi, że tenże doń gada, nie skreślasz przecież - jak widzę - a priori hipotezy o jakichś siłach wyższych (choć z Brzytewką średnio zgodna). Zresztą nie mieszajmy porządków - rozważamy tu podstawowe problemy filozoficzne, a Ty je chcesz zbywać na płaszczyźnie nauk szczegółowych, w dodatku mających b. krótki staż i młodą metodologię. To tak jakbyś na podstawie nowomodnej nakładki na Windowsa chciał rozstrzygać o tym, co w jądrze systemu.
Nie, to sie odbywa podswiadomie zupelnie.
Podświadomie, ale nadal subiektywnie. Nie da się przecież kryteriom używanym przez ludzki mózg - wszystko jedno na jakimkolwiek poziomie - przypisać obiektywizmu. Choćby dlatego, że jest stronny, bo przez ewolucję w jakimś - innym niż bycie obiektywnym analizatorem informacji - kierunku ukształtowany.
Co do zarcia swiadomych - a pewnie! Prawie wszystko co zyje ma jakas tam swiadomosc. Nigdy nie twerdzilem inaczej. Po prostu akceptuje okrucienstwo wszechswiata, natury i wierze w nauke (w ewolucje, biologie, i ekologie konkretnie), godze sie tez z rzeczywistoscia i ludzkim miejscem w ewolucji (miejscem drapieznika-wszystkozercy), nie wierzgam przeciwko oscieniowi realnosci.
A ja wierzgam - tj. uznaję zastane reguły rzeczywistości (abstrahując na chwilę od tego, na ile rzeczywista
), za coś co warto znać i rozumieć, ale nie po to, by tym regułom pokornie się poddawać, tylko po to, by w ich ramach przeprowadzać swoje, a nawet te reguły zmieniać - np. wyeliminować konieczność mordowania dla mięsa przez wprowadzenie mięsa klonowanego, z czasem może przeprogramować ekosystem tak, by nie opierał się na wzajemnym zagryzaniu, a kiedyś - kto wie - może nawet, jak w "Nowej...", prawa fizyki przerabiać. Zresztą cały wysiłek cywilizacyjny to jest raczej umiejętne modyfikowanie doświadczanej realności, niż jej bezmyślne hołdowanie. Ów postęp, z którym konserwatyści zawsze mają wielki kłopot, i się go boją.
A skoro moralnosc, jak Cie zrozumialem, jest dowolna dla kazdego, tym bardziej ze nie podlegajaca wyborowi, to i Ty nie powinienes miec z tym problemu.
Toż i nie mam - nie ruszyłem wszak z zardzewiałą flintą po Cambridge Cię szukać i za werbalne grzechy przeciw
braciom mniejszym karać.
To byl autentyczny komplement.
Który autentycznie doceniłem wszak.
Zara, zara... Poped jedzenia, sexualny wynikaja wprost z ewolucji, a poczucie slusznosci z czego? Z wychowania i tresury jeno? Brzmi marksistowsko - biala kartka etc. Na pewno nie moze wynikac z tego samego zrodla w najmniejszym stopniu? Wiadomo, z jednej strony jestesmy ewolucyjnie wykreowani do walki, zabijania, gwalcenia (tu dyskusyjne, trzeba by sie troche rozwinac, a nie chce rozmywac), trybalizmu, etc. Ale z drugiej manki, takoz ewolucyjnie, jestesmy stworzeni do opieki nad dziecmi, innymi ludzmi, do dzielenia sie zebranym i upolowanym, ochrony rannych i starych, do przyjazni, milosci, etc. Kazda z tych rzeczy, zarowno pozytywnych jak i negatywnych, ma jakies zastosowanie w ewolucyjnej walce o prztrwanie.
Mieszasz wątki, ale może i dobrze. Bo pytaniem było czy ewolucja powinna być traktowanym bezkrytycznie źródłem moralności, a nie czy nim bywa/jest. Przy czym - oczywiście - jeśli definiować ewolucję odpowiednio szeroko, to wszystko, w tym wszelka moralność (i każde źródło tejże - łącznie z wychowaniem/tresurą), jest jej produktem. W związku z czym, jeśli w ewolucji widzisz kluczowy czynnik etykotwórczy, musisz poczekać jaki zestaw norm ewolucyjnie przeważy, bo może być, że ten mięsożerność twardo potępiający. (Nawiasem:
ewolucyjne stanowisko oznacza też, że trudno Ci będzie mówić o niezmienności moralnych - i nie tylko - norm skoro ze zmiennego się biorą, co do marksistów Cię - chcesz czy nie chcesz - zbliży.)
I tutaj wlasnie moze byc pogrzebane sedno psa! Moze wlasnie po to zeby nie ulegac tym niszczycielskim instynktom, potrzeba nam tej nadbudowy? Pytam. Moze nie da sie odrzucic wiary i jednym skokiem przeniesc wszystkich w utopijny jak z obrazkow swiadkow Jehowy swiat ateistycznego humanizmu, gdzie de facto czysta doktryna chrzescijanska milosci blizniego mogla by byc realizowana. Doswiadczenia z XX wieku wskazywaly by na ostroznosc w tym temacie. Moze zamiast idylli, bylo by kolejne pieklo ateistyczne a la Stalin, Mao, Pol Pot, etc. z parareligijna nadbudowa kultu jednostki i kultu ideologii? Odrzucenie wiedzy na temat wynikow i skutkow tego szatanskiego experymentu XXw w rozwazaniach, jest nie tylko antynaukowe, ale zwazywszy na skutki - niemoralne.
Zaraz, zaraz... Znów zaciemniasz. Raz - to czy nam potrzeba, czy nie, nie ma znaczenia jeśli jej nie mamy. Chyba, że serio chcesz by ateiści nieszczerze wyznawali, albo syntetycznie konstruowali, religię, nie wierząc w jej dogmaty, ale traktując ją jako narzędzie kształtowania postaw społecznych. Tylko jak to ma niby działać, i co - poza zakłamaniem - generować? Dwa - mówiąc o - nominalnie ateistycznych - totalitaryzmach słusznie wskazujesz na ich quasi-religijny charakter. Więc może jednak w tym religijnym aspekcie był problem?
Nie myl wiec 2 rzeczy: w imie religii vs pod pretekstem religii.
Jak to chcesz różnicować? I czy samo takie różnicowanie nie jest aby pustą igraszką słowami?
Z definicji niejako. Sprzecznosci sie nie godza, moga jedynie wspolistniec w jednym mozgu (w tym przypadku).
Znów semantyczne gierki - nie chodziło mi przecież o dokonywanie filozoficznych syntez (które zresztą statystycznemu ludzkiemu mózgowi są po nic), a o godzenie w sensie praktycznym, czyli współistnienie.
Przyznajesz tedy, że jest możliwe?
O, to jest tylko w Twojej szufladkowo-biblitecznej glowie Bierzesz jakis fragment tego co mowie, odpowiada to jakiemus fragmentowi jakiejs (w Twoim rozumieniu) ideologi i szast-prast: Zakatalogowano.
Wiem, że zaprzeczanie do upadłego to teraz moda, i to nawet przez najpotężniejszych (Trump, Putin) lansowana, ale wiemy też obaj chyba, że to tylko na poślednie, niezdolne do analizy danych i weryfikacji słyszanych twierdzeń, umysły działa. Więc nie cwaniakuj
, bo to jakie poglądy głosisz, i na jakie źródła się powołujesz, dość za siebie mówi, a żeby mogło powiedzieć co innego, musiałbyś i tezy wykraczające poza nazwany schemat stawiać, i na wypowiedzi spoza wiadomego kręgu pochodzące z aprobatą się powoływać. Tylko tak zadałbyś kłam dokonanej przeze mnie klasyfikacji (co sam pierwszy chętnie bym przyznał).
Nie bede Cie wiecej poprawial, po prostu w tych fragmentach ignorowal.
Bo wiesz, że nie masz jak zaprzeczyć na płaszczyźnie argumentów?
Teraz sie tlumaczysz... Typowa Freudowska pomylka, cos jak plaskoziemca mowiacy, ze ta teoria ma zwolennikow na calym globie.
Oczywiście, że nie. Jak byłem młodszy miałem problem z kliszami językowymi pozostającymi w sprzeczności z aktualnym stanem wiedzy naukowej, czy bazującymi na grubszych przenośniach, ale od dawna
dałem na luz w przedmiotowym względzie. Stąd mogę mówić o wschodach i zachodach Słońca, nie będąc płaskoziemcą czy geocentrystą, chwalić kogoś za wielkie serce, nie posądzając go bynajmniej o kardiomiopatię przerostową (ani nawet nie doszukując się w wiadomej pompie siedliska emocji), a kogo innego za jego łeb, nie sugerując, iż na wodogłowie cierpi.
Powiedz, ty tak na powaznie z ta wolna wola? Czy moze mylisz fakt, ze pomimo posiadania przez ludzi wolnej woli, jest ona ograniczana w pewnym stopniu warunkami, wychowaniem, ewolucja, popedami, etc. i w zwiazku z tym uwazasz, ze nie mamy jej w ogole?
Nic nie wskazuje byśmy ją mieli - co było wszak wałkowane. Bo to i wyniki ekperymentu Libeta się kłaniają, i sama budowa materii - mózg i jego czynności to wszak atomy, cząstki, i ruch tychże, a ten - jak wiemy - może być tylko przypadkowy lub zdeterminowany, na wolność tu miejsca nie widać.
Czyli tak: Najpierw formulujesz poprawnie mysl
Nie - poprawnie, a zgodnie z językowymi konwencjami i subiektywnymi odczuciami, wbrew obserwowalnym faktom.
Zrodlo. Gdzie jest zrodlo tego wewnetrznego poczucia? Tylko tresura warunkami?
O tym już parę akapitów temu odpisałem.
Gdzie ja w ogole wyrazalem swoja milosc do zaobserwowanego?
Aprobatę w każdym razie, w swojej wypowiedzi, do której się już odnosiłem:
dobra moralnosc ma solidne podstawy w naturze i ewolucji
Masz tu, Q ciekawe wyjasnienie pewnych sloganow/klamstw miesno-klimatycznych.
O, w końcu przywołujesz kogoś spoza jednoznacznie identyfikowalnych kręgów libertarianizmu, konserwatyzmu, alt-rightu i denializmu klimatycznego (choć wciąż gwiazdora mediów społecznościowych):
https://www.japantimes.co.jp/life/2020/03/28/people/joseph-everett/Doceniam.
Choć poniższe zastrzeżenia:
Chyba miarodajne? Nie wiem.
...pewnie stąd, że spoza. Inaczej byś - na moje oko - nie powątpiewał
.
A teraz zupelnie na temat i powaznie: Czytam duzo na temat tego jaka dieta jest najzdrowsza dla kota. Skoro juz go bede mial, to bede o niego bardzo dbal. Otoz duzo ludzi twierdzi, ze najzdrowiej dawac kotu surowe mieso, zmielone z koscmi. Czym Ty, i wszyscy ktorzy macie koty karmicie swoje i jak reaguja na dane jedzenie?
Teoria - teorią, a praktyka - praktyką. Koty, jak ludzie, rozmaite gusta mają. Mam/miałem/znam z widzenia/słyszenia takie co tylko o mięsie żyją, a innej strawy nie tkną, i takie, które tylko w karmie
mokrej, puszkowanej, upodobanie znajdują, oraz - przeciwnie - tylko karmą suchą się żywiące, a i - na odwrót - wszystkożerne, nawet resztki obiadowe podkradające, i z kubków podpijające, się trafiają. W dodatku bywa, że te wybredne lubią tylko jeden rodzaj mięsa, czy markę/smak gotowej karmy, a - jakby tego było mało - gust im potrafi - nieraz gwałtownie - się zmieniać (5 lat suchego nie tknie, a potem nic innego nie chce; albo tydzień puszki rybnej się domaga, a potem się mu przeje, i nawet na nią kolejny tydzień nie spojrzy). Tak więc wyrozumowane teoryjki niewiele tu pomogą. Możesz tylko zadbać by tego, co trujące (ogólnie, czy specyficznie dla kotów) nie miały okazji łyknąc. Ani nie napychały się tym, co może im jednostkowo na zdrowie zaszkodzić (jeśli np. tendencje do wytwarzania określonego rodzaju kamieni moczowych, nadwrażliwy układ pokarmowy, czy jakąś alergię, mają).