Po pierwsze uwazam ze wypaczyles tymi wyrywkowymi fragmentami calosc wywiadu. Przeczytalem caly i ogromna wiekszosc tegoz zajmowaly rozwazania o stosunkach ludzko-ludzkich.
Tak, nieco zmanipulowałem, ale nie dotyczyło to meritum, jakim jest lemowa ocena ludzkości.
Niestety, Lem rozjechal sie w kilku miejscach z faktami (byc moze wtedy taki byl poziom wiedzy): Neandertale, hominidy, mamuty, poczatek cywilizacji...
To również detal, jeśli skupić się na jw.
Moglbym tez wyciac stamtad fragmenty, przeczace Twoim tezom.
Spróbuj, oczywiście jeśli będziesz traktować tekst podobnie do mnie, czyli być może naginając go
pod tezę, ale nie odwracając jego znaczenia.
Jestesmy najpotworniejszymi monstrami:
Bardziej odnosze sie do tego jako Twojego zdania, nie Lema. Jak to skwantyfikowac?
Tu, jak sądzę,
maziek odpowiedział dość obszernie bym ja nie musiał.
Poza tym, o ile ktos mocno religijny, przekonany o boskim pochodzeniu czlowieka moglby miec wyjatkowo duze wymagania wobec ludzkosci, o tyle jak taka postawe obronic na gruncie biologii, materializmu, ateizmu, ewolucjonizmu?
Czy zaraz trzeba tym wymaganiom (w sumie cokolwiek
papierowym, bo my tu gadu gadu, a życie sobie...) dodawać teologiczne podbudowy? Nie wystarczy prosty komiksowy slogan o mocy i odpowiedzialności? Albo zdanie jednego Friedricha o pokonaniu człowieka (gdzie już wizja tego co potem niekoniecznie musi się z jego pomysłami pokrywać)? Skoro juz jesteśmy tacy zadowoleni z siebie jako gatunek, dostarczmy sobie więcej powodów do odczuwania dumy...
W swiecie zwierzecym (a nawet roslinnym) toczy sie ciagla wojna. Sa zabojstwa (nie tylko dla jedzenia), meczenie, wojny, pobicia, terror, kanibalizm, zabijanie dzieci (cudzych i wlasnych) i wszystkie okropienstwa, jakie mozesz przypisac ludziom.
Widzę, że jednak zgadzamy się w opisie
ładu natury 
.
Rozni nas jedynie skala (choc biorac pod uwage wojny owadow, niekoniecznie) i efektywnosc w narzedziach mordu.
Indeed, i już owa skala i efektywność wystarczałyby, by dowieść słuszności lemowskiej tezy.
Rozumowo od szympansow, czy orek dzieli nas duuuuzo mniej niz ich, od np. krokodyla.
Prawda. Zatem skąd Twoja zgoda na takie wynoszenie się nad dość bliskich krewnych, których hodujemy na żarcie czy - zbędne - futro?
Nie wynika to z pychy, tylko z podstawowego instynktu, ktory dzielimy ze wszystkim co zyje, czyli przetrwania gatunku. Stawianie wyzej zycia ludzkiego to nie objaw pychy
Zaraz, w jaki sposób przetrwanie gatunku (jako całości) zależy od trwania branży futrzarskiej? (Bo IMHO nawet przetrwanie cwaniaków zarabiających na skórkach i ich pracowników od tego nie zależy. Z głodu nie umrą, przebranżowią się...)
Ty tak na serio?
Zapewne postawil bys na zycie ludzkie, a nie innego ssaka? Uwazam, ze to jest antyhumanizm.
No, wiesz, gdyby na jednej szali był śliczny kotek, podobny
tym ze znanej reklamy, a na drugiej jakiś paskudny Homo sap., np. dumny pracownik przemysłu, o którym gadamy, opowiadający z chlubą jak to zwierzaki sadystycznie wykańczał
czniając przepisy, to któż wie jakie odruchy by na mój wybór mogły wpłynąć

.
Uwazasz te norki za zbrodnie, w sensie czegos godnego potepienia, czy za morderstwo?
Bliżej tego drugiego...
Osobiscie z hodowla futerkowcow za bardzo bym sie nie upieral, ale tez nie histeryzowal jesli bedzie.
...ale, jak widzisz, ot, mielę ozorem w
necie, a nie jadę do Danii bawić się w ekoterrorystę. Znaczy: mój sprzeciw wart jest +/- tyle, co Twoja mało entuzjastyczna zgoda.
Po pierwsze, nie zaslaniaj sie Lemem, stosujac argumentum ad verecundiam. Nie ze mna te numery, Brunner!
Po drugie kula w plot, z forced feeding, bo nie popieram.
Zara, zara...
Primo nie chodziło mi - w pierwszym rzędzie - o verecundiam (choć trudno wierzgać przeciwko Lemowi, zwł. na tym Forum), a o wskazanie, że to, co usiłujesz zbyć jako humor i stylizację nie jest wyłącznie poglądem wyśnionego Obcego, a i samego Mistrza, więc godzi się z tym/o tym dyskutować serio (co niniejszym uczyniłeś).
Secundo - że
forced feeding Cię brzydzi - słusznie, ale czemu nie brzydzi, oznaczający spory koszt moralny, przy absolutnej (czy prawie absolutnej) zbędności biznes futrzarski? (Bo biznes, a Ty zawsze za biznesem?

)
Tak w ogole, to Ty jestes calkowitym weganinem? Bo przeciez nie hipokryta? 
Jasne, że hipokrytą. Z czym mam umiarkowany kłopot, bo wszak to hołd złożony cnocie (weganizmu).
Nie odbieraj niczego co pisze, jako jakies osobiste ataki, czy krytyke.
I
vice versa. Nawet gdybym się rozpędził i napisał kiedyś, że jako paskudny dumny mięsożerca sam powinieneś być przerobiony na pokarm dla biednych dzieci (niekoniecznie dzieci Ohydków)

, nie potraktuj tego jako groźby karalnej, czy
programu serio, a wyłącznie jako autoironiczne nawiązanie do pewnej scenki z "Dnia drogi do Meorii" Oramusa

.
Oczywiscie do momentu, w ktorym czynnie bedziesz probowal mnie pozbawic mojego prawa wyboru. Wtedy, rzecz jasna, cofne sie w rozwoju i zachowaniu do etapu polujacego szympansa

Oczywiście odbieram to tylko na poły poważnie mając w pamięci, że jednak nie reagujesz tak - o ile wiem - na
próby ograniczania Twojej wolności przez rząd UK.
Jak wiadomo zwierzęta duszy nie mają.
W sumie - jeśli założyć, że w ogóle coś takiego jak dusza jest - nie wiadomo. Biblia zajmuje się w końcu relacjami z Pónbuczkiem tylko jednego gatunku. Stąd wyciągać z niej wnioski nt. statusu pozostałych trudno.
Czy więc chów zwierząt w luksusie (ich luksusie) - a potem znienacka bezbolesny strzał w potylicę podczas głaskania, aby je zjeść lub obedrzeć ze skóry - to zbrodnia? Dajemy im szanse przyjścia na świat, bo przecież gdyby nie chów przemysłowy, to te miliardy stworzeń rocznie w ogóle nigdy nie pojawiłyby się na tym świecie i nie mogły cieszyć się życiem. To dzięki nam mogą trochę pożyć, a jeśli zapewni im się dobre warunki - to godnie pożyć.
Przyznam, że podobne myśli chodziły mi po głowie w kontekście tej
livowej
likwidacyjnej linki. Bo z jednej strony - miliony zwierzaków zginą. Z drugiej i tak by zginęły tkwiąc w trybach tego przemysłu. Z trzeciej - ich szybka śmierć oznaczać może koniec branży w Danii (nie wiem czy się po tym podniesie), czyli, mimo kontekstu, swoiste moralne zwycięstwo. Ale - z czwartej - ew. koniec branży - oznaczać będzie brak nowych pokoleń norek, które (zakładając humanitaryzm hodowli) mogłyby się cieszyć - nędznym i krótkim - ale jednak życiem. Z piątej - czy życie wolnożyjących krewnych norek z farm jest z zasady długie i szczęśliwe? Paskudne to wszystko...