A o której to wychodzicie jutro rano Remuszko do sklepu?
Zabawne, bo ja też o sklepie napisałem.
Co ciekawe Okołowski nie widzi różnicy w źle, czy to z pobieractwa, czy z hodowli.
A skąd ci ten Okołowski wystrzelił?
Wychodzi mi, że póki będę myślał, że jestem tym samym - to będę.
Myślenie – „jestem tym samym”, przy taaaakiej zmianie?
Pomyśl pierwsze z brzegu zdanie
„Maziek skoczy na jednej nodze do sklepu, bo ma pragnienie na małe piwo…”Przy jednej obciętej – obleci, ale przy zupełnym braku? Nie wyjdzie, nie poleci, nie przyniesie, bo rąk też nie ma.
Nie potrzebuje nawet pić piwa - ba, wcale nie potrzebuje pić, zresztą nie ma otworu gębowego, przełyku i zbędnego wszak, układu trawiennego – wystarczy podłączyć go/się wtyczką do prądu…czyli - nie pomyśli, takie myśli skreślić. Tam skreślić - wygumkować.
I wiele podobnych...co w zamian?
Z dobrych stron – do kibelka też nie musi.
Droga do szaleństwa głowy chybajednak. Gdyby wszystkonarazara.
Taka zmiana z utrzymaniem stabilnej psyche? ę...hmmm...być może może, gdy w pokoleniach liczona?
Najpierw beznożni oswajają się i akceptują…ze 3 pokolenia tak, aż większość…wtedy inne, co zbędne…ciach i następne 100 lat.
Bo zdaje mi się, nie w technikaliach problem ino w głowie, jakby nie patrzeć przystosowanej owulacyjnie do kierowania ciałem – reszta to uboczności.
Maziek obcięty całkowicie i do imentu – dalej jest mądry i ciekawy świata .
Pozbawiony wkurzających koniecznostek może wreszcie chłonąć wiedzę, spekulować, dzielić się nią i czuje się Maźkiem – być może to właśnie jego istota człowieczeństwa?
(przykład całkowicie fikcyjny; podobieństwo do osób realnych, o ile występuje jest niezamierzone i całkowicie przypadkowe, nawet gdy imają się imia na „eM”) A co z miażdżącą zdrową większością tych, co nie mają tak drobnomieszczńskich ambicji i zachcianek!?
Co im zostanie z „bycia”, kiedy ich esencja to; pójść na murek, i strzelić winko z kolegami, wystawić twarz na słoneczko i powiew zefirka, obgadać odnóżki dolne koleżanek, ulżyć sobie za drzewkiem i tyć?...fantomazje?
Ale ale – masz rację – jużeśmy o tym gadali.
Aeeeeęęhmhmmmdrapdrap - przy etokach?
Czyli kończąc jakimś pseudocredo, każda generacja technologiczna (szeroko rozumiana) wytwarza własną etykę łypiąc zezem na technikę – bez żadnych fundamentów odwiecznych, i dobrze.
Jeśli wytwarza - jakąkolwiek.
A gdy ta, co będzie - i w tym etykostrojeniu nie wyprze się nas-teraśnych (może zaś myśleć z pogardą), jak my nie wypieramy się bezeceństw homo erectusa (na pewno jakieś szokujące wyprawiał), będzie człowiecza.
Zaś nasz obecny stosunek do onego ma się tak, jak skrzek mewy bałtyckiej na widok kontenerowca, do wpływu na jego pływ.
Z tym że kontenerowiec dopiero wypływa z Acpapulco, a nawet nie został jeszcze zbudowany w tamtejszej stoczni, której zresztą też póki co nie ma...ale za to Acpapulco - jest już - uffff...
Ale wiesz
Maziek - człowiek z wiekiem konserwatywnieje, co już zauważam u siebie.
I zgodnie z oną konserwatywnością wszystko, co będzie – może być tylko gorsze.
Stąd konieczna kasandryczność. I kasandryczna konieczność. Takiej gadki.
Efekt pogardy…eeee, podagry.
Jak będę miał więcej niż 80-tkę, nie będziecie chcieli ze mną gadać - wcale.
Zobaczycie, ja wam to mówię. Tak nieznośny będę.