Myślisz, że z Angstremków zaprogramowanych na coś bardziej umiarkowanego, wyrosłoby społeczeństwo, różniące się w lepszą stronę od tamtych ekstremalnych prototypów?
Nie jestem pewien, bo choć z jednej strony w różnych tradycjach dążenia do równowagi (buddyzm, taoizm) czy poprzestawania na małym (od prawidłowo pojętego epikureizmu, przez niektóre nurty chrześcijańskie, po Voltaire'a z jego
ogródkiem) widziałbym odtrutkę na te skrajności, to z drugiej strony Angstremek (czy Ohydek), jaka filozofia by mu nie przyświecała, i tak należy do obszaru
po środku, i swoiste
bylejactwo jego losem...
Ale czy był geniuszem?
Cóż... Z niewątpliwym talentem
brał za pysk, i topił we krwi, umiejąc się przy tym otoczyć (trwającym miejscami do dziś) kultem, i zasadniczo wszystkich ograł (bo nawet jeśli wziąć za dobrą monetę plotki, że go dobito, to dopiero wtedy, gdy stary był i słaby). Położył też
nolens czy
volens pewne zasługi modernizacyjne. Widziałbym w tym swoisty geniusz, nawet jeśli typu, który niekoniecznie chce się chwalić.